Moi mili zaglądacze:

sobota, 31 grudnia 2011

Wisior Aztecca

Nic nowego nie powstaje, ale jeden twór mam zaległy...

Gdy Balbina zaproponowała mi wymiankę, wiedziałam, że nie będzie lekko...że nie opędzę sprawy jakimś tam sutaszowym monokolorem... no i nie pomyliłam się!!!
Balbina przesłała mi link do czegoś, co jej odpowiada i stylem i  kolorem, a była to zawieszka Frida wykonana przez anya.es na jej candy...

Zawieszka powinna być tylko większa...

tylko!!!!

No to schody!!!
ja tak nie potrafię...
tyle kolorów!!!

no ale nic to, trzeba brać byka za rogi: napisałam do Ani o zgodę na wykorzystanie jej pomysłu, i zabrałam się do pracy...
 Jak wiecie, ja swoich "dzieł" nie potrafię dokładnie powtórzyć, a co dopiero czyichś... no i w efekcie wyszło to:

AZTECCA!

DUŻE!!!
8x8cm, przekątna 9cm. Mocno wypukły koral w centrum + koraliki i kostki Jablonex, oraz zwykłe szklane koraliki.
Sznureczki czarne, trdycyjnie z możliwością regulacji długości:

pojedynczo - długie:


Podwójnie złożone - krótkie:



Można  tez wiązać, uzyskując długości pośrednie:


 Wyszedł kawał porządnego wisiora! Myślę że jest  idealny do czarnych ciuchów, co zresztą widać na Dorotce, mojej modelce :-)).

Mam nadzieję, że się będzie Balbinie dobrze sprawował...i podobno się podoba...


pozdrawiam serdecznie wszystkich,
życząc szampańskiej zabawy Sylwestrowej i samych dobrych dni w Nowym Roku!
całuchy


PS. Balbinowa część wkrótce...

środa, 28 grudnia 2011

Drutowanie...

Mój mąż zażyczył sobie pod choinkę sweter,dokładniej mówiąc golf...

No to się wzięłam do roboty!
Niby miała być tajemnica, ale jednak przymiarka musiała być no i okazało się, że delikatne ciałko (!!) nie zniesie dotyku prawdziwej wełny!

Więc z niedoszłego swetra powstała poduszka:



  Tu w towarzystwie wykonanej wcześniej, z nadrukiem


Chyba nawet nieźle wygląda taki kontrast:




Zapinana na guziki z masy perłowej ale przyszyte lewą stroną na wierzch- takie bardziej zgrzebne:




W związku z tą nie oczekiwaną zmianą projektu małżonek musi na swój golf nieco dłużej poczekać.
Wzór  i kolor będzie taki:


Oczywiście pochwalę się produktem finalnym.

To żeby nie było, że święta to tylko obżarstwo i leniuchowanie...no i że nic sutaszkowego nie powstaje, ale rączki zajęte...

całuski

wtorek, 27 grudnia 2011

Refleksje poświąteczne....

Wigilia bez rodzinki jest dziwna...
po raz pierwszy byliśmy tylko we czworo ( zawsze albo my jeździliśmy, albo do nas dziadkowie przyjeżdżali, ale że mamy 550 km do najbliższej rodziny, to jest to dość utrudnione...no i w tym roku, z racji remontu tak jakoś nikt... i nigdzie...).
Robienie potraw wigilijnych nie było uciążliwe, zwłaszcza, że mój starszy syn niejadek zażyczył sobie.... makaron z cukrem!! zrobiłam, no bo co? on ani śledzi, ani karpia, ani pierogów, ani uszek, ani barszczyku, ani makowca, ani nawet opłatka!!! kutii czy makiełek w ogóle nawet nie powącha.. . wiec niech dziecko coś z Wigilii ma... nawet postne toto...
Franek nieco lepiej pod tym względem ,ale też bez rewelacji...tak więc nikt nie docenił mojego autorskiego śledzia w miodzie! a mówię Wam, jest pyszny  i choć robiłam go po raz pierwszy będę go robić już zawsze:



dla zainteresowanych ( i odważnych!!) przepis:

0,5 kg śledzia na kwaśno ( czyli takiego z octu)
1 duża cebula drobno ( jak kto lubi) posiekana
3 łyżki rodzynek
3 łyżki miodu
3 łyżeczki czubate przyprawy do piernika ( tak, tak, takiej korzennej, do pieczenia)
olej

Śledzia kroimy na paseczki i układamy w naczyniu :
warstwę śledzia  posypujemy cebulą, łyżką rodzynek, łyżeczką przyprawy piernikowej, polewamy łyżką miodu i podobną ilością oleju.
Czynności powtarzamy ( składniki na trzy warstwy w miseczce 12x12cm.) Odstawiamy do przegryzienia- najlepsze na drugi dzień...

Wiem, że to dość kontrowersyjne dobranie składników ( gwarantuję, że nie powstało jak moje pierniczki z solą...), ale zakochałam się w nim w Kopenhadze, gdzie swego czasu bywałam dość często. Jest to oczywiście tylko próba odtworzenia tamtego smaku, i moim zdaniem udana. Polecam!!

Dziękuje wszystkim za życzenia i te blogowe i te tradycyjne kartkowe.
Chciałam Wam w tym miejscu  pokazać moją prywatną galeryjkę kartek, do której wykorzystuję malowniczo zamontowaną w przedpokoju rurę odpowietrzającą  C.O. ( już nieużywana, bo mamy inne ogrzewanie, ale nikomu nie chciało się jej demontować, zwłaszcza, że za chwilę (???) się wyprowadzimy do nowej części domku...):





A na koniec jeszcze kilka zdjęć mojej białej choinki, której kolor zdeterminowały bombki od Janeczki.
Powiem Wam, że z narażeniem życia kupiłam dwa opakowania białych bombek w supermarkecie- 20 min. czekałam przy kasie, bo okazało się, że kody nie wchodzą, a jak już pojawił się ktoś ze stoiska, to powiedział, że te bombki już od wczoraj (!!!) nie wchodzą i muszą być wycofane, bo nie można ich sprzedawać!
 wyobrażacie to sobie?
 nie ze mną te numery! powiedziałam ( wydaje mi się,  że dość spokojnie), że niech robi co chce, ale ja te bombki kupuję i bez nich nie wyjdę... odczekałam drugie 20 min. , pan pojawił się z kodem zamiennym  i mogłam się oddalić  z upragnionym zakupem... ( bombki okazały się być szklane, co w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste...)

rozumiem, że przed świętami, tłok, dużo towaru itd. ale żeby wbić jeden kod do systemu to chyba nie trzeba skomplikowanych działań. No ale może się mylę... aha, to był real dla jasności.

Pozostałe ozdoby wyprodukowałam samodzielnie ze zwykłych kartek ksero- instrukcje w sieci.




Oczywiście królowały Janeczkowe bombki:





Ale przypomniałam sobie, że mam też w posiadaniu kilka szydełkowych aniołków ( o aniołkach to w ogóle osobny post chyba napiszę...)


 

Mój syn stwierdził jednak, że mu się ta choinka nie podoba ( nie pomogło moje nawiązanie do śniegu... i że tak oryginalna...) wiec w przyszłym roku czeka nas feria barw! no i fajnie, kolorowe choinki są  chyba jednak najpiękniejsze! w końcu to choinka!
Całuski

sobota, 24 grudnia 2011

piątek, 23 grudnia 2011

Własna zima forever!


Bez względu na to co za oknem ( choć teraz  akurat mamy dokładnie to samo) mam swoją własną zimę!
a to dzięki Knui Magdzie Sowlshine, która właśnie przysłała mi to małe arcydzieło:


Zobaczcie jak to jest pięknie i dokładnie zrobione:

Moje chłopaki nie mogli wyjść z podziwu : Mamo a to jest prawdziwy śnieg?  Mamo, zobacz, tu są kamyczki! Mamo, a tu jest kawałek drewna! Mamo, ten domek jest z papieru czy z cegieł? Mamo, a dlaczego ta Pani go nam przysłała??
No właśnie dobre pytanie!
 Dlatego synku, że to bardzo miła Pani, która zawsze przysyła nam piękne rzeczy i zawsze więcej niż zamówione!  a tym razem miał być tylko pierścionek z koralem, który wysłałam Magdzie z prośbą o przerobienie go na jedno z jej dzieł... no i proszę, nie dość, że pierścionek jest cudny:



to jeszcze doczepiła się do niego zawieszka z turkusem...



No dobra, nie jestem tak całkiem bez winy, bo takich turkusów sprezentowałam Magdzie kilka, no i poleciał do niej naszyjnik Zielona Noc, ale to tylko dlatego, że  Magda zawsze wysyłała mi coś extra do zamówień, no i chciałam się jej odwdzięczyć...
ale jak widać nie jest to łatwe- natychmiast nastąpiła reakcja zwrotna...Ale tak to już jest z knujami- jak raz się zacznie , to robi się z tego "neverending story"... chyba wiecie o czym mówię...


Serdeczne całuski jeszcze przedświąteczne z życzeniami takiś śnieżnych świąt jak w mojej magicznej kuli!

wtorek, 20 grudnia 2011

Bombowe candy od Janeczki i moja "twórczość " scrapkowa

Wczoraj dotarł do mnie wielki karton z wygranymi na candy u Janeczki bombeczkami ...
taaaaaaaaaa... bombeczki to to nie są...


to są BOMBY!


na Janeczkowych zdjęciach nie było tego widać, ale one są ogromne!!!


tu w komplecie:


Są po prostu cudne!!
Janeczko, bardzo Ci dziękuję, to najpiękniejsze bombki jakie miałam do tej pory!
Zdeterminowały kolorystykę naszej tegorocznej choinki: będzie biała! jeszcze nigdy taka nie była, wiec sama nie wiem jak to wyjdzie... choinkę ubieramy tradycyjnie 24go, więc mam jeszcze troszkę czasu na myślenie...

A teraz kilka moich prościutkich karteczek, nie wszystkie zdążyłam uchwycić, ale nie różniły się zbytnio od prezentowanych:






W dwu pierwszych wykorzystałam bazy kupione w Lidlu, pierwsza ma obrazek ze Św. Rodziną , który dostałam w komplecie od Ewy, druga to recykling kartki świątecznej z zeszłego roku, a jest to obrazek malowany ustami+ koronka brzegowa od Aleksandry, do trzeciej wykorzystałam elementy z torebki ozdobnej na prezenty ( 3D!) i papier od Ewy...
koślawe to troszkę wszystko jest, bo nie używam linijki, ale co tam, handmade w końcu...

 I wiecie co? jak już się zacznie robić te scrapki, to innym wzrokiem patrzy się na każdy rodzaj papieru...nie wyrzucać!!! bo może się przydać...
tylko gdzie to wszytko składować??!

pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 18 grudnia 2011

Jak ze smakowitych pierniczków otrzymać całkowicie niejadalne ozdoby choinkowe....

Myślę, że jest wiele sposobów na powyższe, ale mój jest zdecydowanie najdroższy...
trzeba mianowicie , w fazie przygotowywania ciasta wsypać sól zamiast cukru...
genialne - prawda?
Zorientowałam się po upieczeniu pierwszej blachy, bo spróbowałam czy już są dobre.... o żesz ty w mordę... ale były okropne... zdążyłam tylko w drugiej partii wykonać dziurki ( rurka do picia, polecam ten sposób) i voila!

całkiem niespodziewane dysponuję sporą ilością niesamowicie pachnących, zdecydowanie niejadalnych pierniczkowych ozdóbek ( o tym że nie planowałam takich działań niech świadczy fakt, że wstążeczka jest pomarańczowa a nie np. czerwona, świąteczna...po prostu innej nie mam...)
Na zdjęciu tylko część, mam tego trzy razy tyle, a w lodówce pozostałe 2/3 ciasta- zamrożę i na przyszły rok będzie jak znalazł...


Partia bezdziurkowa została pomalowana plakatówkami.

 a chłopaki oczywiście uczestniczyli w procederze przygotowania:




Na zdjęcie załapał się też klockowy czołg, który został wykonany tak mimochodem w międzyczasie...

Gdyby ktoś chciał  jednak zamiast ozdóbek mieć aromatyczne pierniczki, to przepis pochodzi z  bloga Nowy Dom w starym stylu,  prowadzonego przez Bestyjeczkę. Jest to blog prywatny, wiec jeśli nie macie uprawnień, to przepis na pierniczki jest taki:
  • 1 szklanka cukru (białego lub brązowego)
  • 1 szklanka miodu
  • 6 dkg masła (na oko trochę więcej niż 1/4 małej kostki)
  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki skórki pomarańczowej (może być gotowa kandyzowana)
"Mąka":
  • 2 i 2/3 szklanki mąki pszennej
  • szklanka orzechów (daję włoskie, mielę w maszynce ręcznej)
  • 1/2 szklanki płatków migdałowych (mielę razem z orzechami całe ziarna migdałowe)
  • 6 łyżek kakao (tym razem "sypnęło" nam się więcej)
  • opakowanie przyprawy do pierników (lub samodzielnie dodawane przyprawy do smaku: 2 łyżki cynamonu, 1/2 łyżki mielonego imbiru, 1/2 łyżeczki goździków)
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
Wymieszać składniki na "mąkę".
Utrzeć masło z miodem i cukrem na kremową masę (tradycyjnie używam makutry). Dodawać po jednym jajku - ciągle ucierając. Wsypać po trochę przygotowaną "mąkę", na koniec dodać skórkę pomarańczową.
Ciasto będzie gęste i lepkie - zbić je w kulę i schłodzić w lodówce. Po schłodzeniu wyciągać po trochę i rozwałkować na ok 0,4cm. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Piec 15-20 minut w temp. 180st.C.


Jak widać moje ozdoby choinkowe są naprawdę wypasione: orzechy, migdały, kakao, miód...

i sugeruję jednak z cukrem , bo pachną tak nieziemsko, że aż chce się je schrupać...a moich raczej w tym celu nie polecam

w poniedziałek drugie podejście...


całuski

piątek, 16 grudnia 2011

Doroty w moim życiu...

ten post musiał mieć taki tytuł... zaraz się przekonacie dlaczego... i ostrzegam-będzie dość długo i zdjęciowo ;-))

Wczoraj dotarła do mnie przesyłka od....tak tak- Doroty, a właściwie Doro ze Starego Sadu, która na moje specjalne zamówienie wykonała...


Królewską ośmiornicę.

Myślę, że będę ją nazywać KRÓLOWA DOROTEA!!!

jest przepiękna, idealnie gładka gdzie trzeba:
idealnie wybarwiona:
Jest doskonała! zapragnęłam mieć taką bo zakochałam się w octopusach ( i nie tylko ) tworzonych przez Doro. W STARYM SADZIE to jest ten drugi blog "gliniany" który uwielbiam odwiedzać.
Dorotka oczywiście na Dorotei nie poprzestała i w przesyłce znalazła się jeszcze taka oto śliczna zawieszka:

No ale miało być o Dorotach, a wiec czas na drugą:

dzisiaj dostałam wieeeeeeeeeeelką pakę od znanej knui Dorci ( występującej jako dorcia48),
   
Takiej ilości paczek i paczuszek najlepszy mikołaj by się nie powstydził, zresztą wydaje się jakby maczał w tym palce, bo napisał kartkę z taką adnotacją:

No to otwieraliśmy , a w paczuszkach:
samochodziki dla chłopaków:

Książki dla mamusi:
pendrive dla tatusia:

filmik dla obojga:


i jeszcze coś przepięknego:

Zrobiona przez Dorotkę bransoletka z muszli paua- uwierzycie, że ostatnio myślałam o tym, żeby sobie coś z tej muszli zrobić bo jest cudna a nic nie mam???
no to teraz mam:
 A na dodatek jeszcze niezwykle oryginalny pierścionek:
Oraz wspaniałe obrazki plakatów filmowych do wykorzystania w mojej przyszłej karierze scrapowej...o kalendarzyku już nie wspomnę...i o smyczach...

Dorotka jest niesamowita, pomyślała o nas wszystkich i jeszcze dorzuciła dwie garście słodyczy, które natychmiast zostały wchłonięte...
Dorotko dziękuję! a właściwie dziękujemy!.

No i to by było o dwu Dorotach, ale jeśli zaglądaliście do mnie ostatnio, to wiecie, że mam własne logo,  zrobione przez...  diaro- czyli Dorotkę Jarosz,
a wspaniałą glinianą umywalkę ( do zobaczenia w tym poście) zrobiła dla mnie Dolo czyli Dorota Wysocka-Ługowoj z Pracowni Ceramicznej -Decornia

Moją modelką bywała czasami tez Dorotka- moja przyjaciółka , jedna z pierwszych osób jakie poznałam bliżej po przeprowadzce do małopolski ( bom bardziej z wielkopolski....).

I tak się zaczęłam zastanawiać nad tymi Dorotami w moim życiu... i liczyć te , które pamiętam...
przedszkole- 2
blok- 2
rodzina-2
szkoła podst.-2
studia-2
praca-2
okolica-1
sieć-4!!!!( i to tylko w ciągu kilku ostatnich  miesięcy!!)

Nawet sobie nie zdawałam sprawy, że tyle ich wokół mnie... Ale nie narzekam.
Bo przecież spotykają  mnie z ich strony same przyjemne rzeczy...


Całuski dla wszystkich, a dla Dorotek szczególnie!



czwartek, 15 grudnia 2011

Sutasz: Indian Soul i moje nowe LOGO

uff... udało mi się skończyć naszyjnik, który jest kompletem do prezentowanych wcześniej kolczyków Indian Soul i teraz mogę już zaprezentować całość:



Na półglówku komplet prezentuje się tak:


Muszę powiedzieć,  że jest niezwykle glamour- mieni się przy każdym ruchu , co zawdziecza  benzynkowej powłoce na użytych  rurkach Jablonex. Rurki są w kolorze zielonym i granatowym + żółte szklane przejżyste  kaboszonki w kształcie łezki ( podklejone pomarańczowym filcem więc mają taki pomarańczowy ciepły odcień) . Sutasz w kolorach: żólty, zielony, niebieski.

Zapięcie bez regulacji :-(, na jeden koralik :


 A spód ( naszyjnika i kolczyków) już tradycyjnie podklejony złotą ecoskórką ( ależ sie nawycinałam...)







I co? i co?
Zauważyłyście??
Jeśli nie, to teraz prezentuję: moje nowe, w pełni profesjonalne LOGO:
Zaprojektowala je dla mnie Dorotka ,oczywiście na jasnych, biznesowych zasadach ( beż żadnej prywaty ;-)).

Dorotko bardzo Ci dziękuję, moim zdaniem logo jest super!!!

Przy okazji dostałam krótki kurs jak umieścić na zdjeciu logo w postaci znaku wodnego, co było do tej pory poza moim zsięgiem,  a teraz już umiem!!!

Tak wiec wyposażona w logo i nowe umiejętności wkraczam powoli w Nowy Rok, i nie wiadomo, co ten rok przyniesie, oby większość dobrych rzeczy!!!

Całuski serdeczne
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...