Strony

sobota, 28 czerwca 2014

z mamą lepiej za to ze mną jakby "gorzej" :-P

Jestem cały czas poza domem, ale postanowiłam jednak zmierzyć się z wyzwaniem i spróbować coś napisać :-))
Czekamy cały czas na operację stentowania ( termin został ostatecznie ustalony na 3.07). mamy wiec coś na kształt wakacji.
Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z okazji poszperania w śmieciach w Boczowie... i tytuł posta właśnie do tego się odnosi... a dokładnie do tego co tam zakupiłam...
Zostałam bowiem totalnie opanowana przez kolorowe szkło....coś mi się takiego porobiło w głowie...

Może to efekt stresu???
:-)))
W każdym razie zaprezentuję Wam na szybko moje zdobycze ( możecie się wymownie pukać w głowę ;-))   a po naszym powrocie do domku na pewno pojawią się jeszcze raz, już w docelowych miejscach.

zakupiłam mianowicie:

1.dwa kolorowe świeczniki z bardzo cienkiego szkła

 
 
2. szaroniebieski wazon opleciony trawą morską
 

3.odjazdową karafkę w bąble


4.wazoniki większe ( cienkie szkło)


5.wazoniki mniejsze


6.miseczki ( niebieskie mam 3, zielone 2)


7.mini buteleczko-karafkę- niestety bez korka ;-(


i żeby nie było tylko kolorowo

8. dwa białe wazoniki

Tak to wszystko wygląda razem:


Nieźle mi odwaliło, nie?


Już się nie mogę doczekać , jak będę sobie ustawiać moje ukochane grupki...:-)).


Wyszperałam jeszcze stare, emaliowane wiadro z pokrywką, stary dziurkacz i dwie stare wiklinowe trzepaczki do dywanów, ale na zdjęcia tych śmieci musicie poczekać, bo teraz  się nie załapały :-)).


Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i w okolicach 15tego lipca uda nam się wrócić.

Żegnam się więc znowu na trochę życząc Wam pięknego wakacyjnego wypoczynku
całuski
ystin










sobota, 14 czerwca 2014

znowu zamilknę na dłuzej...

Jutro wyjeźdżamy... mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i wrócimy w okolicy połowy lipca.Trzymajcie kciuki, posyłajcie dobre myśli i modlitwy....
♥♥♥

A tymczasem udało mi się jeszcze wygospodarować chwilkę, żeby pochwlić się candy wygranym u Marzeny :


wygraną był konik ( tak idealnego decoupageu do tej pory  nie widziałam ;-))), ale Marzenka dorzuciła jeszcze swoje cudne korale, które podziwiam u niej nieustająco ( jest dla mnie wielką tajemnicą, jak można tak równiutko obrobić na szydełku te kuleczki...).

Nie mogłam się powstrzymać od zdjęcia na mła:


Zresztą sprytne oko ( np. Karmelowej)  już wczoraj zauważyło zajawkę, bo bawiłam się telefonem i całkowicie niezamierzenie wrzuciłam je sobie na bloga....
Marzenko- dziekuję!!!

Pokażę Wam też jaką miłą niespodziankę sprawił mi mąż- znaleźny fotelik wiklinowy:


Stanął sobie na ganku, na razie bez wielkich stylizacji bo nie mam czasu, ale zmiany będą-  podusia na 100% dostanie inną poszewkę;-))
Na ganku też znalazły miejsce domowe kwiatki, które  przy zasłoniętych oknach połaciowych na poddaszu miały za mało światła:


Śmieciowy metalowy stelaż, stara szuflada.... i już.

Mam nadzieję, że mąż będzie podlewać.... hm....

No i to tyle, biorę się za pakowanie, ostatnie sprzątania itp...
Jak dobrze, że mam taka pracę jaką mam: zamykam sklepik i już, gdybym pracowała na etacie, raczej nie byłoby tak prosto....

całuski
ystin

czwartek, 12 czerwca 2014

terapia zajęciowa

W ramach małego oddechu i odpoczynku od różnych myśli oraz od prania, prasowania. sprzątania po przyjeździe a przed pakowaniem na kolejny wyjazd  do mamy,  musiałam coś zrobić dla siebie... tzn. dla domku ;-)).
Już dawno wpadł mi w oczy ten tutorial, myśl się kluła, wierciła, dojrzewała....musiała przeczekać te nieciekawe chwile ....
W końcu dzisiaj nastąpiła finalizacja:


zrobiłam sobie wiecznie kwitnącą gałązkę z kwiatkami z papieru śniadaniowego, barwionego tuszem do drukarki....

Głównym powodem moich poczynań był zachwyt nad prostotą tego pomysłu , ale niemałą rolę odegrał też fakt, że napełnienie tej wielkiej butli po winie wodą, do poziomu akceptowalnego dla żywych gałązek, groziło zarwaniem stolika....
a poza tym, teraz gdy jestem w domu gościem, wolałabym uniknąć tego:


 Nie oszukujmy się... małżonkowi opadające płatki i śmierdnąca woda jakoś nie przeszkadzają...

Kwiatki przykleiłam wikolem ( bo Magic był wyszedł...).


 Jak widać troszkę też "ubrałam" drabinę:

 
 

 
Kwiatków jeszcze trochę w wersji niedokończonej mam, więc może pojawić się ich więcej... ale to potem....
 
 
 
Na pewno jest mi trochę weselej, dzięki tym kwiatkom i oczywiście dzięki Wam.
Dlatego jeszcze raz wielkie DZIĘKUJĘ, za wsparcie i pamięć.
ystin



poniedziałek, 9 czerwca 2014

JESTEM

Piszę króciutko, bo wiem, że zaglądacie i się martwicie...
na dzień dzisiejszy jest ok. mama po tym migotaniu i udarze jest w domu ( u brata), nie ma niedowładu ani innych problemów ( z czego bardzo się cieszymy) ale okazało się, że  ma prawie niedrożne tętnice szyjne i musi mieć założony stent. Odbędzie się to w przyszłym tygodniu.
Byłam tam ostatnie 10 dni- tym razem pojechałam z chłopakami, wzięliśmy książki i robiliśmy lekcje- wróciłam wczoraj,  ale za kilka dni znowu jedziemy, bo muszę wszystko pozałatwiać, no i być z mamą przed, i po....
Okazało się też, że tata ma poważny problem z pamięcią- pamięć tzw. krótka, praktycznie nie istnieje...więc nie może opiekować się mamą, nie pamięta tego co się wydarzyło przed 10-15 min.... pewnie ma to już od dawna, ale do tej pory mama była jego pamięcią....oby to "tylko" demencja...


tak się wszystko sypie...

Wiem, że każdego to spotyka, prędzej lub później... i wiem, że trzeba się pogodzić... ale co innego wiedzieć, a co innego czuć...

Dziękuję Wam bardzo za wsparcie, za wszystkie Wasze ciepłe słowa, myśli i modlitwy...


ystin
♥