Strony

wtorek, 4 czerwca 2013

Oswajanie Nuty z Małym Księciem w tle...

Wczoraj miały u nas miejsce niesamowite wydarzenia i to wyjątkowo niezbyt związane z pogodą  ( która jest błe... i potrafi narobić kłopotów:-().

Otóż  od kilku miesięcy  znajduję się w posiadaniu małego czarnego kotka, przyniesionego w zeszłym roku w worku (!!!) przez pewną panią, której się urodziły i strasznie mnie męczyła żeby wziąć, choć ja, mając na uwadze morderczą dla żywych stworzeń działalność Beli, bardzo się wzbraniałam... ale pani uparta była i przywiozła nawet dwa: czarnego i białego w czarne kropy... dzikusy straszne... zamieszkały w piwnicy i przez długi czas widziany był tylko biały, o czarnym słuch zaginął... po ok. 3 tyg. w najczarniejszym kącie piwnicy błysnęły żółte ślepka...

Na wiosnę zniknął biały, tylko czarny się przemykał...
Jak otworzyłam sezon sprzedażowy i zaczęłam bywać codziennie na szkółce czarny zaczął się kręcić w pobliżu...oczywiście miseczka ustawiana  coraz bliżej, coraz bliżej... ale nie było mowy o żadnym dotykaniu- ucieczka była natychmiastowa...


Od jakiegoś czasu zaczęłam podejrzewać, że to kotka... jajek nie było (!)  a i brzusio się zaokrąglił jakby kotna miała być ( takie maleństwo, że aż strach, bo drobniutka niesamowicie).

W końcu też wykrystalizowało się imię: Czarna...Czarnutka...Nutka! No i została Nuta.
Coraz bardziej się przymilała, kręciła coraz bliżej aż w sobotę nawet mi się o nogi otarła..!!!!
 ale nie było mowy o głaskaniu!! co to to nie!!


A wczoraj, to już tak się o nogi ocierała, że coś niesamowitego, a że mam w domku biurowym kanapkę, usiadałam i czekałam co zrobi.. PRZYSZŁA!!! położyła się obok mojej ręki nawet, wiec tak ją delikatnie jednym palcem dotknęłam... nie uciekła , ale wydała taki dźwięk, jakby mówiła: hej!! co robisz??? ja się chyba boję...

No i poszło! dała się pogłaskać!!!









A potem okazało się, że będzie rodzić!!!

Nie wiem czemu uznała nagle, że lepiej przy mnie to zrobić? ale ewidentnie, jak odchodziłam to ruszała za mną... no to siedziałam z nią i głaskałam cały czas...

Niestety, chyba jeszcze za młoda była ( w końcu nie ma nawet roku...) i urodziła tylko takie wypełnione płynem pęcherze... mam nadzieję, że to w miarę normalne  i czasem się zdarza...( może któraś z Was , posiadaczek kotek się z tym spotkała??/)

Może teraz, jak już jest ufniejsza uda mi się z nią pójść do weta, bo do tej pory nie było mowy...

I tak to przebiegało oswajanie Nuty- trwało 2 miesiące...


W tym czasie zaczęłam czytać dzieciakom Małego Księcia i tak sobie myślałam o tej Nutce... od wczoraj wiem, że mam dla niej specjalne uczucia właśnie dlatego, że jestem odpowiedzialna za jej oswojenie i że  bardzo by mnie teraz bolało, gdyby cos jej się stało....

tak to już jest z tym "oswajaniem"...


Następnym razem skrobnę jeszcze o innym nawiązaniu do Małego Księcia, książce, którą sobie niedawno przypomniałam... ciekawa bardzo...

A teraz już wystarczy, bo elaborat wyszedł spory...

Dziękuję (sic!)  wam dziewczyny za wsparcie psychiczne  w sprawie  "dziękuję" z poprzedniego postu...  niektóre z Waszych doświadczeń były naprawdę obezwładniające...

Trzeba się zdecydowanie uodpornić, bo taka najwyraźniej natura ludzka  była, jest i będzie...

Całuski
ystin
 
PS. zdjęcia oczywiście z dzisiaj, wczoraj co innego nas zajmowało...

32 komentarze:

  1. Koteczka z charakterem ;-) mam nadzieję, że wyrośnie na miłą "przylepę"
    Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. No to oswoiłaś sobie przyjaciela :-) Śliczna kotka :-)
    Niestety nie znam się na kotach ... więc tym razem nie pomogę.
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że w końcu lody przełamane i teraz pewnie już będzie z górki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo Nutki są fajne - muzyk Ci to mówi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    U nas w zeszlym roku "Minzi" sie okocila.5 kotköw.Gdzis w kartonie na görnym regale we warsztacie.Pierwszy zdechl juz po 3 dniach i znalazlam go...u cörki w lözku (!!!?!!)zapakowala go w pudelko ,bo on taki slodki(???!!)
    Dzis sa juz tylko 3 ,ja tam za kotami nie przepadam.Moja cörka to taka kocia mama..i to ona karmi dokarmia,dzwoni po weterynarza...(ja tylko dostaje rachunki..)
    Nie wiem czy to normalne co sie stalo z Twoim kotem,ale widocznie tak...
    Chyba wiem skad ta Twoja wiedza na temat roslin ogrodowych:))Wygadalas sie dzisiaj w posie:))Dobrze wiedziec:)
    Pozdrawiam serdecznie !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluniu, dobrze doczytałeś... stąd właśnie moja wiedza! ale jakoś nie ukrywałam się z nią za mocno♥

      Usuń
    2. Poprostu pierwszy raz trafilam na wzmianke o tym...
      Szkoda,ze tak daleko,bo potrzebuje troche zieleni na nowe miejsce przy grilu.Uwielbiam szkölki,kwiaciarnie i wszystko gdzie cos rosnie:)))

      Usuń
    3. no pewnie, że szkoda, nie tylko ze względu na roślinki:-))
      choć moja szkółka malutka, to roślinki mam ciekawe... hi,hi nie ma to jak się samemu pochwalić ;-P

      Usuń
    4. Mala czy nie,wazne ,ze jest..uwielbiam prace w ogrodzie i gdybym miala taka szkölke nie mialabym pracy tylko hobby:))))
      Moze kiedys wybiore sie w Twoje strony lub Ty w moje.....
      :))

      Usuń
  6. Jaka cudna! A jaka to radosc jak te miziolki same sie glaskania domagaja. Niby malutka rzecz ale jak ta mrucz maszyna sie wlaczy przy glaskaniu, to nie jedno serce sie rozplywa :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, że ja kiedyś też pomagałam kotce rodzić? Urodziła 4 kotki, a moja pomoc polegała na głaskaniu jej po głowie i brzuchu.
    W sumie nie wiem, co ta Twoja koteczka urodziła, może lepiej ją do weta, bo poszedł chyba jakiś pecherz, a martwe kotki zostały?

    OdpowiedzUsuń
  8. te pęcherze ( trzy) były całe, tzn. takie baloniki, wypełnione przeźroczystą cieczą- może to były worki płodowe, tylko płodów w nich zabrakło... kotka głaskać się da, ale na ręce nie... wiec nie da rady jej zapakować do koszyka, poza tym u lekarza na pewno byłby cyrk... będę ją obserwować, na razie wygląda na całkiem zdrową...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale przygoda :) O takim przypadku jak Twojej kotki, to nowej wujek google nic nie wie. Ale może warto, żebyś się pofatygowała do weterynarza bez kotki i podpytała po prostu? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękną kotkę oswoiłaś, a imię Nutka bardzo do niej pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie mam pojecia...moze warto przedzwonic do weta z pytaniem co to było:)) Ale ona cudna:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak patrzę na nią to myślę tez o Twoim Koksiku...

      Usuń
  12. Wiecie co? myślałam, że napiszecie, że to się zdarza, ale skoro się nie zdarza, to jutro dzwonię do weta!!! ona wygląda normalnie, ma apetyt i w ogóle jest ok, ale lepiej dmuchać na zimne prawda?

    OdpowiedzUsuń
  13. A to ciekawe, zadzwoń do weterynarza i zapytaj. Ja jestem kociara bo w sumie miałam ich już 7 , ale zawsze je sterylizuje i nie mam pojęcia o porodach u kotów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja śp. kotka też nie dawała się dotknąć, ale jak zaczęła rodzić to się strasznie milusińska zrobiła, jednak nie zostało jej tak na stałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty...a ja już mam wizje naszych wspólnych umizgiwań...

      Usuń
  15. Justynko piękna historia, jesteś taką kocią mamą teraz ;). Ja lubię patrzeć na koty na zdjęciach, obrazach, grafikach, ale jestem na nie uczulona i w dodatku boję się ich okropnie, bo są takie nieprzewidywalne, także podziwiam Cię i mam nadzieję, że z Twoją kicią będzie wszystko dobrze. pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mawiają,że koty chodzą własnymi ścieżkami i wszyscy przez to zapominają, że koty nie lubią samotności.

    OdpowiedzUsuń
  17. Twoja cierpliwość została nagrodzona:) Masz teraz kociego przyjaciela, a raczej przyjaciółkę:) Bardzo podoba mi się Twój kwiatowy kącik przy leżaku. Pozdrawiam ciepło:))

    OdpowiedzUsuń
  18. uroczo wygląda na leżaku wśród kwiatów

    OdpowiedzUsuń
  19. Hello =}
    oj dawno do Ciebie nie zaglądałam, dawno...
    Kociczka przeurocza i fajnie, że zawiązała się między Wami nić przyjaźni =}
    A jeśli chodzi o moje koniczyny, to- tak, kompozycja jest moim pomysłem i prosiłabym o nie kopiowanie w żaden sposób. Na pewno wymyślisz coś swojego i będzie super.
    Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Chłopaków =}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, oczywiście uszanuję Twoje prawa, choć szkoda, że nie wspomniałaś o tym, gdy prezentowałam Twoje dzieło, zaczynałam zbierać koniczynki z jasną informacją, że chciałabym zrobić cos takiego...

      Usuń
  20. Jaka cudna ta Nutka :) Trzymam kciuki za wasze przyjaźnienie się i oswajanie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak zobaczyłam twoją Nutkę od razu przypomniała mi się moja kotka.Kiedyś-wieki temu:)-znalazłam malutką kotkę,tez czarną.Była w fatalnym stanie ale razem z mamą doprowadziłyśmy ją do porządku no i została u nas.Nazwałam ją Kitka :) Wydawało się wszystko ok,ładnie się rozwijała.Pamiętam jak wspinała się,wbijając swoje pazurki,po nogach aż na ręce :)No i te mruczanki :) Uwielbiałam ją.Niestety po ok.4 miesiącach zdechła.
    A z tą twoją kotką to dziwna sprawa!
    Mam nadzieję,że wszystko będzie ok :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedyś miałam czarną kotkę Lusi, niestety zaginęła po kilku latach jak się wyprowadziłam od rodziców. Potem oni mieli kota Lucka a ja teraz mam kotkę Bagirę. Niestety na temat porodów też się nic nie wypowiem, bo nasza została niedawno wysterylizowana, ale pewnie już dzwoniłaś do weterynarz i wiesz co to mogło być.
    Ja w ogóle kocham koty, bo sama jestem jak one i potwierdzam, że koty nie lubią samotności, choć na pozór tak się wydaje!
    Głaskanka dla Nutki ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Koty są fajne..
    Cieszę się że ją masz! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz!