Strony

niedziela, 15 lutego 2015

Szyszkulowe DIY i wyniki candy

Wyniki candy na końcu  a tu instrukcja wykonania szyszkuli, bo o tym jak zrobić śmieciuszkowy naszyjnik pisałam już  dawno TU.

SZYSZKULA DIY:



Jak zrobić taką kulę z łusek nasiennych szyszki sosny czarnej?
Oczywiście potrzebujemy szyszek sosny czarnej :-)  są one dość spore i charakteryzują się czarnym spodem, co ładnie wygląda na szyszkuli:


Oprócz tego potrzebujemy styropianowej kuli ( moja ma 10 cm średnicy) , małych kombinerek i oczywiście pistoletu na klej na gorąco:


Kombinerkami wyrywamy ( przetestowałam, to najbardziej efektywny sposób) pojedyncze łuski ze środkowej części szyszki:


Sporo ich potrzebujemy:


jedną łuskę obcinamy , zostawiając tylko wierzchołek- to będzie nasz początek:


Następnie doklejamy kolejne łuski, starając się trafiać w naturalne wygięcia poprzedniczek:


Trzeba uważać, bo klej łatwo topi styropian, wiec warto nałożyć klej na ok. 5-7 łusek, tak aby nieco przestygł.
Naklejanie kontynuujemy po obwodzie:


Moim zdaniem łatwiej jest na początku, gdy krzywizna kuli się powiększa, a potem gdy się zmniejsza, trzeba bardziej kombinować i uważać.
Na dupce kończymy także obciętą do wierzchołka łuska ( taką jak startowa)
No i mamy naszą ozdobę:



a teraz dowiemy się, kto nie musi robić takowej, bo wygrał ją na moim candy!

Do zabawy zgłosiło się 67 osób, w tym dość sporo nowych czytelniczek, wiec jestem mile zaskoczona, że blog zatacza szersze kręgi ;-)).

Do losowania jak zwykle użyłam stronki random.org, gdzie wytypowany został nr:

A pod dwójką zapisała się Kasia!

Gratuluję Kochana i proszę, prześlij mi adres do wysyłki na maila- ystin@wp.pl ( a tak na marginesie- ten szczurek zakładka jest odjazdowy!!!)


Pozdrawiam serdecznie życząc nam wszystkim słonecznego tygodnia
całuski
ystin

piątek, 13 lutego 2015

Znowu: małe a cieszy ;-))

Po reorganizacji domu w związku z pobytem moich rodziców, po upchnięciu biurek do sypialni, przychodzi czas na spełnianie małych marzeń.
Pierwszym była ta tablica, a teraz ziściło się kolejne: lampka nożycowa♥.

I choć nie jest to designerski ( bo takich u mnie nie uświadczysz z przyczyn finansowych) ani zwykły sklepowy ( bo z takimi też rzadko, z racji przekonań) ani nawet nie oryginalnie vintage'owy (trudno osiągalne i niestety też cenne)  projekt, to jestem z niego bardzo zadowolona ;-).


wprawne oko natychmiast  zorientuje się z czego powstała:

nożycowa podstawa od ikeowskiego lustereczka FRÄCK:
lampka też z IKEA, ale niestety nie ma jej już w ofercie, więc trudno mi pokazać ( to była lampka na takim klipsie...)

Połączenie obu tych , mocno już wysłużonych elementów ( lusterko  było zbite z jednej strony, lampka nieco pogieta....) zaowocowało właśnie  spełnionym małym marzeniem, które zawisło oczywiście przy moim biurku i znakomicie sprawdza się w pracy, z racji dużej swobody manewrowania kierunkiem światła:



teraz trochę technicznie: żeby połączyć oba elementy małżonek zastosował tylko jedną , dodatkową, wygiętą blaszkę z dwoma otworkami na końcach. O tę, którą wskazuje strzałka:


Potem już tylko wiercenie w ścianie, przykręcanie i voila!!



Można?

Można!!!


A dzisiaj śniło mi się, że wygrałam w jakiejś sklepowej loterii 79 900 zł!!! przydałoby się, bo jak pamiętacie ciągle przed nami remont starej części domu....
I w tym śnie pomyślałam sobie, że jadę natychmiast zamówić wymarzoną kuchnię, której projekt od roku dopracowuję sobie dzięki  programowi ze strony IKEA...
taaaa....
domu nie ma, pomieszczenia na kuchnię  nie ma, ale kuchnia ma być!!!

snów proroczych nie śnię... niestety ;-))


miłego słonecznego weekendu Wam życzę
całuski
ystin

PS. a w niedzielę wyniki candy ;-)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Oplątwa mi zakwitła !!


Obiecałam, że pokażę jak moja oplątwa zakwitnie- zbierała się długo - cały proces trwa już od połowy listopada ;-)).


najpierw wypuściła kłosy, które stopniowo nabierały coraz bardziej intensywnie czerwonej barwy, a teraz z narożników rozwijają się mocno fioletowe, rurkowate kwiaty.

Ta kwitnąca to Tillandsia flatbellata v. rubra, a ta po prawej stronie to Tilandsia caput-medusae.



Jak widać stoją sobie u mnie w łazience ( to znaczy w łazience dziadków ;-)) i mają się świetnie.
Moje pozostałe oplątwy możecie sobie przypomnieć TU- pokazywałam je zaraz po zakupie w sklepie  http://www.roslinytropikalne.pl/- który oczywiście polecam!
Możecie też wejść na bloga prowadzonego od niedawna przez właścicielkę- http://roslinytropikalne.blogspot.com/  lub polubić na FB- Tilandsia czyli oplatwa

Oplątwy to roślinki bez korzeni, pobierające wodę i składniki odżywcze cała powierzchnią liścia.
Ich uprawa jednak nie jest tak całkowicie bezobsługowa- wymagają częstego, mocnego spryskiwania przegotowaną lub destylowaną wodą,  wzbogaconą  rozcieńczonym nawozem do storczyków.  Ja to robię tak, że opryskuję każdą porządnie nad miską (tak aby woda była w każdym zakamarku  liścia, zarówno na wierzchu  jak i od spodu) potem je  zostawiam w misce na 1-2 godziny i  jeszcze raz opryskuję. Robię tak co 2-3 dni... trochę czasu i uwagi na to potrzeba, ale jak widać, potrafią się odwdzięczyć, zwłaszcza ta  flatbellata ;-))




Uwielbiam te roślinki za ich nietypowy, nieco mroczny wygląd. No i można je mieć w każdym miejscu z dostępem światła, można przykleić do kamienia, deski, muru... są super po prostu.



Miłego tygodnia
 ystin
 ♥

piątek, 6 lutego 2015

Candy!!


jednak się udało, bo szkoda by było nie pocelebrować troszkę
czwartej 

już rocznicy bloga ;-)))
zapraszam więc na cukiereczki pod hasłem:
 2 na 4
 czyli 2 upominki na 4 rocznicę ;-).

te upominki to oczywiście moje wytworki: 

szyszkula i śmieciuszek.



może znajdą jakąś amatorkę?










zasady jak zwykle : 

trzeba się wpisać na listę na końcu posta, używając niebieskiego przycisku
  Add your link 

Nie trzeba mieć bloga ( czyli pierwsza rubryczka z URL może być pusta- ale jeśli wpiszecie adres bloga, to będę mogła was odwiedzić ;-), trzeba wpisać imię i   podać @ - on będzie widoczny tylko dla mnie ;-).

Wyniki  15-tego lutego.

powodzenia
ystin