Strony

czwartek, 28 lutego 2013

Efekt "palmy"- długi post- ostrrzegam!!!

Znacie to powiedzenie, prawda?
( za Wikipedią)
Efekt motyla (ang. butterfly effect) – anegdotyczne przedstawienie chaosu deterministycznego. W tytułowej anegdocie trzepot skrzydeł motyla, np. w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową. Przykładami efektu motyla są zjawiska meteorologiczne.

Kto jest zainteresowany genezą odsyłam tu. ( warto!)

Osobiście uważam, że efekt motyla jest jedynym pewnym zjawiskiem na tym świecie!!! przy czym my, ludzie nie jesteśmy w stanie w najmniejszym stopniu przewidzieć jego skutków, ani tym bardziej ująć je w jakiekolwiek ramy...

Dlaczego zaczynam tak naukowo???
 dlatego, że u mnie też ten efekt wystąpił, tylko w charakterze motyla wystąpiła palma!

To był genialny ruch- zapytanie się Was o zdanie w tej kwestii - pojawienie się palmy i Wasze opinie wywołały u mnie burzę myśli, gorączkę poszukiwań, dziesiątki wędrówek po domu i okolicy w poszukiwaniu elementów które zadowoliłyby moją potrzebę praktyczności, mężową niezagracania i jeszcze na dodatek było nietuzinkowe, oryginalne i dość zaskakujące- zadanie trudne - biorąc pod uwagę fakt, że palma musi zostać...

Najpierw testowałam takie ustawienia z bambusami ( część już znacie):



potem kolejna porcja pomysłów- bardziej "industrialno-vintagowych"-

opcja z różowym, bardzo sfatygowanym krzesełkiem i siatką  na ryby wzbudziła gwałtowne "NIE" u mojego męża , choć mi się dość podobała...:-)).
Niebieski stolik wydawał się zbliżony do ideału, i nawet pasujący do ręczników, ale przecież nie zawsze wiszą granatowe...

A w efekcie  zrobiło się to:


Stolik został przemalowany, na stoliku położyłam cynkową starą tacę a na ścianie zawisło stare ustrojstwo z IKEA na różne drobiazgi .


Szafka sosnowa chyba będzie też malowana na biało... ale jeszcze nie wiem....

I  jeszcze rzut okiem na prysznic:


...i tu w końcu widać  mój dawno zrobiony kinkiet z odzysku ( drugi wisi nad lustrem, ale to już całkiem inna historia...- na całkiem inny dłuuuugi post...).

Efekt palmy pociągnął za sobą zmiany w saloniku:
stoliczek bambusowy wylądował w kącie za szafą  ze wszystkimi pierdółkami  w kolorze białym ( bardzo fajnie rozjaśnił ten kąt, który wcześniej był ciemnawy):


 


Przy okazji wyjaśnienia dot. lampy
wymiary abażura ( nie jest jakiś bardzo duży):
średnica obręczy- 26 cm,. w najwęższym miejscu średnica 16 cm.
wysokość- 26 cm ( nie wiem ile tuba miała przed, ale na pewno się troszkę rozciągnęła...)
Odległość od sufitu do dolnej obręczy- 97cm., do stołu mają 95 cm.
Element metalowy ma 110 cm a  lampy wiszą w odlegości 95 cm od siebie


i uspokojenie: nic się nie nagrzewa- żarówki, choć mocne, są energooszczędne, więc dają bardzo mało ciepła, poza tym to przecież jak zwykły abażur materiałowy, czy szydełkowy...nie dotyka żarówki w żadnym miejscu.

Białe poszło za szafę, wiec na stoliku-barku  znalazł miejsce mój ulubiony stary budzik:





Łojesu, ale Was namęczyłam znowu zdjęciami....

już niedługo tych moich domowych rewolucji, bo sezon się chyba jednak zacznie!
Dzisiaj takie piękne słoneczko u nas, że po prostu widać wiosnę!!! i niech tak zostanie!!!


całuski serdeczne
ystin

niedziela, 24 lutego 2013

Oto co się dziergało...



a mianowicie bawełniane abażury w warkocze do mojego nowego DIY- czyli lampy nad stół jadalniany.

A oto i ona:




jak zwykle u nas- pomysł mój, wykonanie mąż, wykończenie ja.

Lampa powstała z okucia szyby drzwi wejściowych naszego starego domku:



ten element poszedł na sufit, mąż dorobił dwa przewody i umocował na zwisach dwie  metalowe obręcze pozyskane ze starego , metalowego i strasznie niepraktycznego ( wszystko z niego wypadało) gazetownika :

a ja zrobiłam na drutach dwie tuby i przyszyłam je do nich + do drugiej obręczy dolnej.

I powstał taki nigdzie nie spotykany twór oświetleniowy:




Jak Wam się podoba?


Chciałam też, na razie króciutko, podziękować za wszystkie komentarze pod postem palmowym, Powiem Wam, że dałyście mi taki power do zmian, że  nie wiem czym to się skończy!!!
Przetestowałam wszystkie Wasze poropzycje ale o efektach i ostetcznych decyzjach jeszcze nic nie napiszę, bo muszą się uprawomocnić.
A pierwszą zajawkę macie na tym zdjęciu powyżej- stolik został przeniesiony i zajął miejsce w kąciku za szafą, wiec w łazience go już nie ma!!!

Pozdrawiam coraz cieplej
♥♥♥
J.

piątek, 22 lutego 2013

Palma ( niewielkanocna)- wątpliwości i nie tylko

Po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą, bo nie ma to jak rada od osoby postronnej, niezwiązanej emocjonalnie...
Dostaliśmy w prezencie na tzw. nowe mieszkanie dość sporą palmę.
Przyznam, że sama bym nie kupiła, ale darowanemu koniu...itd.

Szukając dla niej miejsca ( sporo i dobrze oświetlone) zawędrowałam do łazienki.
I tu jest moja wątpliwość- czy to aby nie wygląda zbyt kiczowato?


przyznam, że ja już się przyzwyczaiłam, ale ...
Bambusowy stolik i krzesełko były już dawno, dostawiłam tylko tę rzeźbę i nie wiem, czy nie jest zbyt dosłownie...
Wcześniej wyglądało tak:


a może bez krzesełka? ( ulubiona opcja mojego męża):


najlepiej by było, jego zdaniem,  jakby jeszcze i stolik wyjechał, no ale w końcu gdzieś pewne rzeczy muszą stać, prawda???

Dawajcie szczere opinie, bo ja już cała głupia jestem i nie mam dystansu do problemu...

Tak jak przyzwyczaiłam się do tej stojącej lampy w saloniku... dobrze, że dostałam w komentarzu opinie , że jest    :\
...dziękuję, Babsi,  zmobilizuje mnie to do działania♥

Łazienką jeszcze nie ma się co chwalić, bo kilka rzeczy jest do zrobienia, wanna w prowizorce...wiec tylko taki wycinek Wam pokazuję. Reszta ... w-bliżej-nieokreślonej przyszłości....

 A teraz szybciutko zaproszenie na candy kalendarzowe TU:




i moja niespodziewana nagródka za 222 komentarz u Alnar:

fot. by Alnar

Alu, bardzo dziękuję , bransoletka jest śliczna!

Podobno to ostatni zimowy weekend... ale są niestety i skrajnie odmienne opienie, których nie będę przytaczać...

W każdym razie- miłego odpoczynku!
serdeczne
ystin
♥ 

środa, 20 lutego 2013

Kominiarka i gazetownik, który stał się "wełnownikiem"

Udało mi się coś wydziergać ( dziękuję Wam za odzew, a szczególnie Ciaparze, której blog jest niewyczerpalnym źródłem wiedzy i pomysłów z zakresu drutowania;-)). Wykonanie  jest  moim autorskim  pomysłem, bo jednak nie znalazłam takiego konkretnego, rozpisanego wzoru...

Kominiarki powstały dwie:
prototyp, który okazał się być lekko za mały, i kominiarka właściwa, która z kolei nie jest idealna pod względem użytej włóczki- ale takie były wytyczne:



Musiało być z czegoś, co nie drapie, a tu miałam tylko taką bawełnę  w pętelki ( buckle chyba tak się mówi, a czy pisze?) co nie wygląda do końca dobrze, tak jakoś nieporządnie , no i trudno się robiło...
Ale dałam radę, dla urozmaicenia połączyłam ją z czerwonym:


No i poszedł w niej dzisiaj, zobaczymy jakie będą relacje.


Ponieważ zrobiłam tez wspomniany prototyp:


którego nie mam serca z spruć, wiec mam taką propozycje: jeśli któraś z Was byłaby zainteresowana ( na chłopaka ok. 3 lat) to chętnie ją wykończę- tzn. trochę dopracuję nad czołem i dorobię ściągacz wokół buzi , i  mogłabym sprezentować.
Proszę zainteresowane osoby o wpis w komentarzu . Jeśli byłoby więcej chętnych polosujemy.


Przy okazji tych moich robótek okazało się, że skrzyneczka od Hannah ( wygrana kilka miesięcy temu w candy) która niedawno zyskała nowy look i stała się gazetownikiem , znakomicie sprawdza się jako "wełnownik" w czasie mojego drutowania:

 W tej szacie już się na zdjęciach mojego saloniku pojawiała a  jak wyglądała startowo możecie sobie przypomnieć tu.

Ja ją nieco przyciemniłam woskiem barwiącym:


i zrobiłam uchwyty ze spłaszczonego młotkiem sznura i starych szyldów:

 
Myślałam jeszcze na kółeczkami, ale na razie nie spotkałam nigdzie takich jakie by mi się podobały...

A tymczasem w moim gazetowniku-wełnowniku ukrywa się kawałek kolejnej robótki, która jest częścią większego projektu... ciekawe czy się uda, bo znowu wątpię...




No i to tyle na ten środek tygodnia, teraz już z górki!

całuski serdeczne
ystin

niedziela, 17 lutego 2013

Moja własna chryzantema...

Lustro z ramą w kształcie rozety zawsze było w sferze moich marzeń...
Wydawało się poza zasięgiem ( zwłaszcza cenowo...) ale cuda się zdarzają i gdy zobaczyłam prosty ( choć pracochłonny ) przepis na "Chrysanthemum mirror", wiedziałam, że nie odpuszczę...

Trochę to trwało, bo musiałam zgromadzić materiały i głównie zapał do pracy.
Wykorzystałam okrąg który został mi po wycięciu kartonu na wieniec z bombek- zresztą taki był plan od początku- bo lustro nawet zawisło w tym samym miejscu...


Czyli miałam karton, zabezpieczyłam taśmą jego krawędzie i pomalowałam na złoto:



No i przystąpiłam do właściwej części prac: naklejania łyżeczek pozbawionych rączek:

Tu naklejone pierwszych 200szt ( ja wzięłam małe łyżeczki, w oryginale są duże- trochę mniej roboty):


I dalej równo kolejnych 550 szt:


te przy samym lustrze starałam się bardzo równo przyciąć, żeby w lustrze nie odbijały się połamane końcówki ( pozostałe łyżeczki po prostu obłamywałam w rękach).
 Potem pomalowałam wszystko farbą w spray-u:


Lustro przykleiłam od spodu na samym końcu zwykłą taśmą klejącą.

I powiesiłam:

No i jak zwykle  wydaje mi się takie malutkie na tej ścianie, choć całość ma 65 cm średnicy!!!

W ramach uspokajania mojego męża po extremalnych bańkach na naftę  ( i w ferworze sprejowania na złoto!!!) powstała też  taka kompozycja, bardziej elegancka:


Tulipanki oczywiście walentynkowe ( mąż w końcu załapał kolorystykę i nie kupił żółtych, jak to drzewiej bywało...) a dzbanuszek wcześniej wyglądał tak:




Natomiast mój modrzew nadal ma się dobrze, i nawet wypuścił listki- igiełki, a szyszeczki ( kwiatki żeńskie) sa już całkiem duże::


Jakoś mi go szkoda i mam troszkę wyrzutów sumienia, że tak się ożywił, a za chwilę umrze... coś się "miętka" robię i nawet nad gałązkami  się użalam...ale to w końcu tez życie...


Całuski serdeczne na nowy tydzień
ystin

piątek, 15 lutego 2013

wyniki candy i zaproszenie na pocieszenie

Dziś wielki dzień!
Mam nadzieję, że poświętowałyście wczoraj serduszkowo, wiec dzisiaj prezentowo ( w całym blogowym świecie chyba setki candy ma dzisiaj swój finał:  powodzenia!!!!)

a u mnie wygrywają:

1. w losowaniu o te  śmieciuszki


 ( chętnych 96 osób):
nr 1 ( padła moje teoria, że się nr. 1 nie losuje...)


2.  w losowaniu o  ten szydełkowy abażur:

 chętnych 31 osób:

nr 17 czyli:



Proszę o adresy na maila: ystin@wp.pl.




A na pocieszenie zapraszam wszystkich na super candy  u Cienkiej- a dokładniej na jej blogu naklejkowym nie tylko na...

Do wygrania cudna ogromna  ( 1 m!!) naklejka słynnej angielskiej  budki telefonicznej!!



A w jej sklepie internetowym z naklejkami dwa tygodnie angielskie- można poszaleć!!!


Pozdrawiam i miłego weekendu dla wszystkich
ystin

środa, 13 lutego 2013

Wisior "Sky & sand only" + pytanko

Zacznę od pytanka-prośby:
czy któraś z Was , dziewczyn  zaprzyjaźnionych z drutami, ma może wzór na kominiarkę dziecięcą, którym mogłaby się podzielić?

Byłabym zobowiązana, bo tak jakos nagle zapotrzebowanie mnie naszło....
ystin@wp.pl


Dobra- teraz sutasz:

Taki prawie codzienny wisior w letnich  kolorach- mi osobiście kojarzy się z gorącym letnim dniem na plaży, gdy barwa morza jest identyczna z barwą nieba, a gorący piasek jarzy się jak słońce....ehhh... rozmarzyłam się...
stąd ta nazwa:
"Sky & sand only"- nie byłam w stanie nic sensownego po polsku wymyślić.

Wisior jest na sznureczkach:


Po raz pierwszy  użyłam metalowego łańcuszka, wrobionego jak koraliki. Dzięki temu zyskał taki trochę industrialny charakter!

Wiosior jest małą niespodzianką dla jednej z Was, już poleciał do swojej nowej właścicielki i nie wiem czy dotarł i czy się spodobał? mam nadzieję, że tak!

Ponieważ trochę experymentowałam przy zdjęciach, powstało też takie, na lustrze, gdzie odbija się ( zimowe niestety) niebo:

Odbija się też druga strona wisiora, podszyta oczywiście filcem.


Teraz biorę się za pewne zamówienie w bieli....


A na koniec przypominam tylko, że to ostatni dzwonek na moje candy:



Pozdrawiam
ystin

piątek, 8 lutego 2013

prezenty, prezenty...i urodzinki

Udało mi się w końcu nadrobić pewne zaległości w zobowiązaniach ( nie wszystkie oczywiście, na razie tylko jedno...ale kolejne już w trakcie...) i mogę pokazać co takiego uskuteczniłam:


jest to troszkę nietypowa ( jak dla mnie) bransoletka do kompletu Evoria, który kiedyś dostała ode mnie Ewa z Zakątka Dzieciątek:


Okazją była fakt, że Ewunia zgubiła jeden z kolczyków, a poza tym naknuła troszkę w między czasie i musiałam się odknuć...
Bransoletka powstała pod wpływem impulsu,  normalnie takich nie robię , ale tu coś mi kazało przykleić motyw do metalowej obręczy. Ewcia twierdzi,z ę pasuje na jej szczupła łapkę idealnie- co mnie oczywiście cieszy:

A tak wygląda teraz całość kompletu: ( oczywiście brakujący kolczyk też się zrobił ;-)


Tak jak teraz patrzę, to widzę, że na bransoletce jest za mało turkusu... nie wiem, czemu wcześniej tego nie zauważyłam... cóż, poszło!

A teraz prezent, który ja dostałam- właśnie przed chwilą dotarła do mnie gazetka wygrana w candy u Lore-mii z Wymarzonego świata:

Kolejna garść inspiracji do wykorzystania- będę sobie powolutku przeglądać , napawać się i planować...
Elu, baaardzo ci dziękuję♥♥♥.

Spostrzegawcze oko zanotowało zmianę obrazka nagłówkowego- tamten już był trochę przeterminowany- i mojego Franka świętującego swoje 5-te urodzinki.

Miało to miejsce  w  połowie stycznia, ale jakoś tak zeszło, więc teraz oficjalne zdjecia z imprezy:



Dobrze jest mieć brata, który pomoże w dmuchaniu!! ( jakkolwiek to zabrzmiało...).


U nas był dzisiaj prawdopodobnie najpiękniejszy dzień tej zimy: idealny biały śnieżek,  lekki mróz, cudne słonko!!

I  takiego całego weekendu Wam życzę,
♥♥♥
j.