Strony

wtorek, 29 lipca 2014

pożegnanie z Nutką

musiałam dzisiaj podjąc trudną decyzję o uśpieniu Nutki....



tydzień temu podczołgała się pod drzwi... najpewniej potrącona przez samochód... próbowaliśmy ratować, weterynarz, zastrzyki ale niestety....z dnia na dzień było gorzej... mogła ruszać tylko głową, karmiłam ją pipetą....ale to chyba nie jest życie dla kota....
Nutko, mam nadzieję, że tam gdzie jestes jest Ci lepiej i... że, mi wybaczasz....

ystin

piątek, 25 lipca 2014

HIT czy KIT?

Pobawiłam się trochę nabytą ostatnio na allegro lampą....

Jak wiecie mam skłonności do lekkiego kiczyku, więc proszę o wyrozumiałość ;-))

Oto lampa podłogowa, trójramienna po metamorfozie:



a tak wyglądała przed:




jak łatwo się zorientować przemiana polegała na doklejeniu płatków kwiatowych tak, że teraz wygląda jak gałązka  w pełni kwitnienia:





Co Wy na to??

Bardzo jestem ciekawa Waszych odczuć!


całuski
ystin

wtorek, 22 lipca 2014

Oplątwy czyli Tillandsie czyli airplants czyli rośliny powietrzne

Niesamowite roślinki robiące dzisiaj zawrotną karierę.

I ja zostałam zauroczona:


To rośliny bez korzeni, nie potrzebują więc doniczek i można je po prostu włożyć do pojemnika lub nawet przykleić do podłoża....
Ja swoje mam w małych naczynkach:



mają naprawdę niesamowite kształty, są jak rzeźby:


Dla umocowania  kolejnej oplatwy  wykorzystałam  przywieziony z Turcji marmurowy, niedokończony, nieudany dzbanuszek - znalazłam go tam na śmietniku:



Ten egzemplarz przykleiłam klejem na gorąco.

Wszystkie oplątwy ( mam jeszcze trzy inne, ale szukam dla nich ciekawego miejsca...) zakupiłam w sklepie internetowym TU, polecam serdecznie, bo wydatek nie jest duży, a efekt  niepowtarzalny!

Wszelkich informacji na temat oplątw szukajcie na stronie http://www.roslinytropikalne.pl/  (sklep jest jedną z podstron).
a TU inspiracje pinterestowe z wykorzystaniem oplątw.

całuski dobranockowe
ystin


niedziela, 20 lipca 2014

Kapsel

Wiecie, że mój mąż był zdecydowanie przeciwny kotom w domu... zwłaszcza po przygodach z Nutką... jakież wiec było moje zdziwienie, gdy po powrocie zastaliśmy w domu małego kotka!!!
Mąż własnoręcznie odgrzebał starą kuwetę, piaseczek, kupił żarełko.... Nie mogłam uwierzyć.. powiedział, że to specjalnie dla mnie.... no love normalnie, jak nic ;-))


Kapselek spełnia pokładane nadzieje, robi co trzeba w kuwetę, nie psoci za bardzo, jest po prostu słodki.
Plan jest taki, że na razie będzie cały czas w domu, a po sterylizacji będzie mógł też wychodzić na pole ...hm... na dwór ;-)). Może się zaprzyjaźni z Nutką?

Jako model sprawdza się znakomicie ( o ile oczywiście ma na to ochotę ;-)):





a jak się znudzi modelingiem...

Tak więc przybył nam nowy domownik. I nowy obiekt do fotografowania ;-).

Żeby nie było, że teraz tylko kot, przedstawiam moje "chomiki" w trakcie zabawy nad jeziorem Niesłysz w Niesulicach:

Miedzy szpitalami udało nam się zaliczyć kilka wypadów nad to piękne, czyste jezioro. Mogłam sobie powspominać młode lata, tu spędzałam bowiem każdy ciepły dzień wakacji...

Dziękuję Wam, Kochane Moje ,

za wszystkie ciepłe słowa, które tu zostawiacie,

za waszą obecność i pamięć!

Dzięki tej megailości pozytywnej energii na pewno jest mi łatwiej.

całuski serdeczne
ystin

środa, 16 lipca 2014

rollercoaster

tak wyglądały ostatnie tygodnie...

Teraz znowu powoli wychodzimy z mamą na prostą, ale było źle.... zakładanie stentu zakończyło się drugim udarem... podobno tak się zdarza, że mózg przyzwyczajony do małego dopływu krwi , w momencie gdy dostaje jej więcej reaguje paradoksalnie i zaciska jakieś naczynie.... wyglądało to dużo gorzej niż przy pierwszym udarze, niedowład prawej tym razem strony był spory.... na szczęście wszystko się prawie cofnęło, do rehabilitacji została tylko prawa dłoń....tylko....
Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, a tata na nowych lekach odzyska władzę nad swoją pamięcią....

Od dwu dni jesteśmy na własnych śmieciach, przyzwyczajamy się na nowo do siebie, a ja sprzątam i piorę na zmianę z pieleniem.... wiadomo jak to jest, gdy chłop został sam na 4 tygodnie....i tak pozytywnie mnie zaskoczył, bo nie było dramatu ;-D.

Oczywiście w tzw. miedzy-czasie szukam miejsca na boczowskie szkiełka...( pokazywane TU)

Miodowe chciały stać razem:







Są pierwszą rzeczą jaką widzi się z korytarza- sama się nie spodziewałam, że będą tak bardzo ocieplać i rozświetlać wnętrze.....

Białe wazoniki dostały towarzystwo- odkryty w, wydawałoby się, już przerytej piwnicy rodziców- tzw. zwis sufitowy.... stara lampka z delikatnie różowym, szklanym kloszem...Ustawiłam ją odwrotnie i z czasem przerobię na lampkę stołową... ;-))






A na stole , w charakterze wazonu, pojawiła się mała butla na wino- też kolejne piwniczne znalezisko:


No... już mi trochę lepiej... brakowało mi tego !!

Brakowało do tego stopnia, że gdy bratowa pojechała na wycieczkę i zostałam sama w jej domu, poprzestawiałam wszystko na parapetach i półkach... musiałam!! na szczęście Hania zaakceptowała zmiany :-D.

Powoli będę Was odwiedzać i nadrabiać zaległości, bo i tego brakowało mi niezmiernie...co tu dużo oszukiwać- stęskniłam się!!!

a tymczasem pozdrawiam serdecznie
całuski
ystin