Strony

sobota, 30 kwietnia 2011

cieszę sie jak murzyn z bateryjki...

( a fe, jaki rasizm...) no bo do czego to podobne, zeby 40letnia baba cieszyła sie jak dziecko, że ma na blogu nowego obserwatora??? albo, że są nowe komentarze do postów?
Ja wiem, że to na początku tak jest, ale czy Wy tez tak miałyscie ( macie???). Jak długo to trzyma???

No i żeby było ciekawiej, nie ustawiłam sobie powiadamiania mailem o nowych komentarzach, wiec jestem "zła gospodyni" i nie odpowiadam. Przyrzekam poprawę , zmianę ustawień i już bede w kontakcie ( chyba....). Wogóle jestem w szoku jak to sie szybko wszystko toczy- dopiero co zaczęłam to skrobanie....

Co do moich naszyjników- mam trochę mniej czasku, bo moje roślinki mnie absorbują, ale coś tam bede robić.
Moja twórczosc na razie bezcenna, musze to przemyśleć, bo nie spodziewałam sie ( ale skromność- spodziewałam sie, spodziewałam, ale nie tak szybko...) konkretnych ofert.
W każdym razie zamówienie zostało przyjęte i coś tam sie wkrótce urodzi...( nomen omen...).

całuski!

piątek, 29 kwietnia 2011

zdobycze

moje ostatnie.
Udało mi się, na allegro oczywiscie, dokonać kilku zakupów bardzo mnie cieszących.
Oto one:
półeczka: oryginalnie stara, z pięknymi zdobieniami i kutymi hakami na ręczniki- bo oczywsście zawiśnie w łazience. Jeszcze nie wiem, czy ją nie machnę na biało, ale przyznam, że trochę szkoda...
Szafeczka- stolik- pod umywalkę w kibelku- taki mix nowe-stare- bo umywalkę zmierzam dodać nowoczesną- taki plan, ale wszystko moze sie zmienić: ( zdjecie jeszcze u sprzedawcy- nie , nie nie! nie mam takiego dywanu!)


No i prawdziwe cudo, zniszczone strasznie, będzie trzeba trochę pracy włożyć- mam nadzieję,  że mi wyjdzie- ławka do jadalni- kolor docelowy- biel lub głęboka czerwień- okaże sie po odnowieniu:
najpierw trzeba bedzie powalczyć z kornikami!

A zatem: do boju!
Będę sie starała pokazać etapy prac, ale to dłuuuuuuugi proces wiec trzeba uzbroić sie w cierpliwość!

pozdr!

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

no dobra: niektóre są całkiem niezłe...

i nawet mi sie podobają. Tak naprawdę to oczywiscie jestem zadowolona z efektu, choć myślałam, że osiągne go dużo szybciej, łatwiej , ot, tak, spod palca... Niestety... ilosc warstw farby, mozolne zawijaski, szlifowanie, znowu farba, kilka warstw lakieru...  cieżki kawałek chleba.


Przy okazji mała refleksja na temat wyrzucania, tudzież chomikowania różnych rzeczy: długo myślałam czym by tu zasłonić dziurki pozostałe po szaszłykowch patyczkach...a ponieważ  sutaszowa gorączka spowodowała małe spustoszenie wśród korali, i ich rozbrojenie, pozostało mi po tym procederze sporo takich właśnie "przekładek" i drucików, które teraz były jak znalazł!
Czyli- NIE WOLNO WYRZUCAĆ! wszystko moze się przydac i to w najmniej spodziewanym momencie. A jak już coś niestety wyrzucę, na bank w ciągu kilku dni okaże sie, że to własnie byłby teraz idelane!!
Teraz rozglądam sie za bielutkimi wstążeczkami, ale takich na 100% nie mam w domu, znaczy trzeba do sklepu....


niedziela, 17 kwietnia 2011

oto one: jajka wymalowane



coś tam się w końcu udało, ale namęczyłam sie strasznie- cóż,  talentu nic nie zastąpi....
Ponieważ obiecałam, ze niedoróbki też będę prezentować, wiec są!
Zdjęcie je trochę "wygładza" ale są baaaaaaaaardzo niedoskonałe... trzeba trenować i nie wiem, czy mi wystraczy zapału.
Buziaczki!

piątek, 15 kwietnia 2011

jaja malowane

czyli światecznie wielkanocnie w końcu.
jednak zaczęłam cos tworzyc , ale od razu musze się przyznac, ze nie jest lekko.
Wymyśliłam sobie, ze bede w tym roku ozdabiac jajeczka drewniane- żeby były trwalsze- reliefami wykonanymi konturówką do szkła....taaaa. na blogach istne dzieła sztuki a ja mam schody- nie jest to łatwa technika dla kogos, kto  z rysunkiem wogóle a na szkle w szczególnosci niewiele miał wspólnego...
ale od początku:
zakupiłam drewniane jajka na allegro oczywiście.
Zwykłe , małe drewniane jajeczka. Mogłam kupić takie na patyczku, ale były nieco droższe i moja poznańsko-krakowska dusza mi nie pozwoliła. Przyszły bardzo szybciutko i natychmiast okazało się, że jednak patyczek bardzo ułatwiłby proces malowania....patyczki do szałyków znajdują sie w moim posiadaniu należało je tylko połączyć z jajkiem przy pomocy dziurki w tymże. Dziurki wykonałam stosując starą tatową wiertarkę, którą mój mąz zainstalował w piwnicy , jako że teść mu ją oddał.
Żeby była pełnia grozy oto ona:
Po połączeniu okazało sie, że jeszcze muszę wykonać stojaczek, coby się jajeczka pięknie suszyły.  W desce wiec nawierciłam troche otworków, także przy użyciu potwora ( wbrew pozorom  taka wiertarka jest prostsza w obsłudze od zwykłej recznej ....)
Całość zaczęła wyglądać tak:


Zaczęłam je malować i prędko okazało sie, że najważniejszy w te klocki jest pędzel- musi byc miękki żeby nie zostawiac smug ( smóg???)- mój taki nie był, ale zanim do tego doszłam pomalowałm je trzema warstwami farby. W końcu mi sie znudziło i wzięłam mały synowy pędzelek, dzięki któremu szybciutko  uzyskałam gładką powierzchnię:

A co było ( i będzie) dalej, to w następnym poście, bo musze potrenować malowanie konturówką. To co wyszło teraz jest O-K-R-O-P-N-E!!!!! Pozdrawiam!!

środa, 13 kwietnia 2011

spadająca aktywność

chodzi mi o moje wpisy na blogu-  nie bardzo mam o czym pisać, bo nic szczególnie sie nie dzieje, tzn. dzieje sie, ale tak jakos "nietwórczo"- zaczął się sezon i wiecej czasu musze poświęcić  mojej szkółce roślin, która zaczyna wypuszczac listki, kwiatki i nowe pędy... trzeba podlewać, przesadzać, pielegnować. Pogoda nie sprzyja, ale musze to robic, bo roślinki wymagaja dużo uwagi  żeby byc piękne.

Tak np. kwitnie migdałowec:

Moje miejsce pracy:
i w środku:


żeby tylko jeszcze było ciut cieplej....

Powoli trzeba sie zabierać za wielkanocne ozdóbki, bo na wszytkich blogach aż kipi. Obiecałam sobie wczoraj przed snem, że to właśnie dzisiaj zacznę, ale... jeszcze nie wiem czy mi sie uda...
Pozdrawiam wszytkich cieplutko!