Strony

czwartek, 31 stycznia 2013

czyżby wiosna?

przyleciały do mnie ptaszki... hm... jednak troszkę naciągam...



zakochałam się w tym wzorze , gdy zobaczyłam je u Mady z No Place Like Home najpierw tu a potem tu- gdy takie kolorowe przysiadły na jej pięknej mobili...
zapragnęłam ich gorąco, a że jak pamiętacie miałam czymś ( w planach były motylki...)ozdobić gałązki modrzewiowe ustawione w bańkach, decyzja była prosta.

Poszukiwania w necie też, choć pierwszy wykrój znalazłam na blogu, gdzie jego właścicielka nie podała źródła, choć wykrój ewidentnie nie jej. Wiecie, że tego nie lubię, więc poszukałam kierując się logo na wykroju i tak trafiłam na stronę spool, skąd wykrój pochodzi, wiec teraz z całą odpowiedzialnością go Wam pokazuję.

Oczywiście wersję do druku znajdziecie w dziale  FREE PATTERNS! na powyższej stronie
Do uszycia ptaszków wykorzystałam stara jedwabną apaszkę w dość psychodeliczne wzory, ale na ptaszkach prezentuje się on wręcz idealnie ( moim zdaniem):






Ponieważ nie mam zbyt dużego doświadczenia w szyciu, nie wiedziałam na co się porywam, planując szycie z jedwabiu...
 już na etapie krojenia były schody, bo jest to wyjątkowo niewdzięczny materiał, rozciąga się w dziwnych kierunkach, ślizga itp...
Z szyciem było jeszcze gorzej! może są specjalne maszyny/igły/nici do szycia jedwabiu?  nie wiem, ja w każdym razie w desperacji szyłam z papierem!!
 po prostu kładłam to co chciałam zszyć na kartce i szyłam wszystko razem a potem tylko odrywałam delikatnie kartkę... jakoś dało radę...
z tego powodu  powstały na razie tylko trzy, ale są takie wdzięczne, że nie wiem czy nie pomęczę się jeszcze troszkę...

Polecam je Wam serdecznie bo wiosenką zapachniało na pewno.

całuski serdeczne
ystin

PS. szyłam je wczoraj wieczorem, było już cichutko i nagle... zawaliło się pół domu!!!
no przynajmniej miałam takie wrażenie... zamarałam- a to tylko śnieg zsuwający się z dachu....

poniedziałek, 28 stycznia 2013

stare bańki i nowy dzban

Wiecie, że jak jest okazja to trzeba brać, bo się potem ne wrati... i tak właśnie było w przypadku starych baniek gospodarskich, które wypatrzyłam na allegro- wiedziałam że muszę... tylko jak tu wytłumaczyć mężowi kolejny zakup starych szpei???
Wpadłam na pewien chytry plan: powiedziałam, że wiem co chcę dostać na Walentynki... no wiem, ze jeszcze troszkę, ale poszło!
i oto są:

dwie takie

 
W ramach poświątecznej zmiany dekoracji wstawiłam w nie gałęzie modrzewiowe, które chciałabym ozdobić motylkami, ale jeszcze takowych nie uskuteczniłam, więc czekają:
 




i jeszcze jedna taka:


Też z  modrzewiowymi gałązkami i  bawełnianą kokardką "zdobi"  hol


Mój mąż twierdzi, że idę w extrema, jeśli chodzi o vintage...że ludzie tego nie zrozumieją...
no cóż, w końcu dom mam być dla mnie, nie dla ludzi, więc to mi ma się podobać...

ale faktem jest, że na kolędzie , gdy temat zszedł na stół przy którym siedzieliśmy, i szpary w tymże,  ksiądz zaproponował, żeby je silikonem uzupełnić... albo szybę położyć... dobrze, że nie doszedł do ceraty...;-)).


Za to dzban , dostany od naszych przyjaciół, których gościliśmy w weekend , podoba się mojemu R. bardzo- a ja jestem wręcz zachwycona- idealne połączenie zgrzebności i delikatności:


no i jest ogromny:


już widzę w nim kwitnącą gałąź czereśni...eh... jeszcze troszkę♥

Magduś- bardzo, baardzo Ci dziekuję!

 A Wam  życzę
miłego tygodnia
♥♥♥
J.

czwartek, 24 stycznia 2013

jest i stół ♥


Wyczekany, wymarzony a co najważniejsze włąsnoręczny!!!


Trochę trwało zanim się pojawił w swojej ostatecznej wersji, bo nogi:

kupiłam we wrześniu a deski leżały u nas chyba z dwa lata...

W końcu mężuś wziął się za nie, oszlifował, połączył i przymocował nogi a mi pozostało już tylko wykończenie.
Najpierw naniosłam brązową farbą akrylowa ornament na deskę pod blatem ( nie wiem jak ona się fachowo nazywa, i czy wogóle ma jakąś nazwę...).
Wykorzystałam do tego celu mój ulubiony już szablonik ( po prawdzie to jedyny jaki posiadam...), który można było oglądać już przy malowaniu podłogi ( TU):


Potem naniosłam na blat warstwę oleju wybielającego do podłóg ( co nam został po malowaniu podłogi oczywiście...) i znowu zrobiłam to na swój własny sposób, bo nie wytarłam nadmiaru, jak w zaleceniach,  tylko pozwoliłam mu w całości wsiąknąć  w dechy.


Olejowałam też deskę z ornamentem, ale tu wytarłam olej po 15 min, bo inaczej byłby widoczny w postaci białych smug na brązowej farbie- i tak trochę jest, ale w akceptowalnej ilości...Następnie przeszlifowałam całość papierem ściernym ( 180 i 320) i zawoskowałam woskiem bezbarwnym, wypolerowałam i voila!:


niestety zdjęcia są jakby pod światło- nie mam aparatu który potrafiłby to zniwelować. więc trudno...

Nogi odświeżyłam tylko warstwą wosku barwiącego na ciemno i wypolerowałam.

Na narożnikach widać jak głupi ma szczęście: ornament nanosiłam od środka ( wyznaczyłam środki każdego boku) i nie dbałam wogóle o to, jak się zejdą na narożnikach, a tu proszę:


zeszły się po prostu idealnie- tak jakbym to godzinami cyrklowała...

Blat ma szczeliny, przebarwienia i po prostu jest piękny (mój mąż się troszkę przejmuje, bo jego zdaniem jedna ze szczelin jest za duża i podobno się powiększa... ja mu odpowiadam, ze mam nadzieję, że się wszystkie powiększą... puka się w głowę ;-))




Powiem Wam, że nie mogę się napatrzeć- ale to znany objaw, chyba każdy tak ma, jak zrobi coś, co mu się podoba, choć dla innych to czasem żadne cudo...



Oczywiście "czar " pryska, jak się dostawi do niego nasze stare krzesła, więc kolejna misja - nowe (stare!!!) krzesła.

A tu jeszcze Wam tylko pokażę jak wyglądał bez zdobienia, olejowania i woskowania:

( grzejnik pod spodem w celu szybszego dosuszenia...)

Mam nadzieję, że wkrótce też zawiśnie nad nim oświetlenie, bo to jedyne już miejsce, gdzie jeszcze goła żarówa... ( ale to wyłacznie moja wina, bo nie mogę się zdecydować ostatecznie...)
 
całuski serdeczne
♥♥♥
j.

sobota, 19 stycznia 2013

Candy, candy!!

z okazji zbliżającej się II-giej rocznicy blogowania ogłaszam CANDY DO WYBORU:


Do wyboru, bo losowania będą dwa- jak na drugą rocznicę przystało!

Można się oczywiście zapisać na oba losowania- w pierwszym do wygrania śmieciuszkowy komplet- naszyjnik i bransoletka ( powstał dzięki koralikom od Marzenki według tego przepisu), w drugim- szydełkowy abażur ( robiłam go do dolnej toalety tak samo jak ten, ale jak pamiętacie wygrałam taki z masy perłowej, wiec ten ja z kolei oddam w dobre ręce). Zaznaczam wyraźnie, że tylko abażur- a właściwie abażurek- wys. 13 cm, szer. 12cm, kinkiet na zdjęciu jest  ku demonstracji  wersji świetlnej.

Zasada mojego Candy jest jedna:

 komentarz pod tym postem, do dnia 14.02.2013, godz. 23.59,  z określeniem w którym losowaniu bierzemy udział:
1-śmieciuchy,
2-abażur,
1+2- w obu :-))

Banerek na pasku bocznym jest mile widziany, ale niekoniczny.


A teraz chciałabym Wam napisać o mojej korespondencji z Ministerstwem Finansów, a dokładniej z Panią Jolantą Dąbrowską, z-cą Dyrektora Departamentu Podatku Akcyzowego i Gier.

Napisałam do powyższej instytucji (a co!) w celu rozwiania wszelkich narosłych wokół nielegalności Candy historii.
Krótko opisałam zasady naszej zabawy i poprosiłam o inf. czy można czy nie można organizować candy. Wydawało mi się to dosyć proste... niestety... Pani Jolanta jest osobą stworzoną wprost na zajmowane stanowisko, gdyż udało mi się  ( w dwu pismach) uzyskać następującą, wymijającą odpowiedź:
"...opis zabawy o potocznej nazwie CANDY organizowanej na blogach może wypełniać definicję gry losowej."
Jak zauważyłyście zapewne występuje tu słówko "MOŻE" .... nie jest to  konkretne-"wypełnia" lub "nie wypełnia", tylko szerokie "może".....

a ponieważ gra losowa ( ściśle przez ustawodawcę opisana, łącznie z wymienieniem jej odmian, chyba nie muszę pisać, że nie ma tam candy...) jest zaliczana do gier hazardowych, które  w sieci są zakazane:

"...to urządzanie w sieci Internet zabawy "Candy", w przypadku gdyby wypełniała ustawowe przesłanki uznania jej za losową, jest zabronione."

Prawda, że cudnie jest to napisane?  "w przypadku gdyby..." jakież to konkretne i ścisłe określenie!!!

Nie ma co! to pisał fachowiec!

Już miałam nawet przygotowaną odpowiedź, w tym mniej więcej stylu, ale postanowiłam odpuścić- nie ma co zadzierać z władzą , zwłaszcza taką kompetentną....

Moją odpowiedzią jest urządzenie podwójnego losowania!! i ogłaszam to wszem i wobec!!
 
BĘDĘ LOSOWAĆ!!!!!!!


A Was oczywiście serdecznie zapraszam do udziału. Losowanie odbędzie się 15.02.2013r.

całuski serdeczne
ystin
PS. wracam do ustawień ze wszystkim na wierzchu, bo mnie samą to denerwuje a i jak widzę, Wam się nie podoba...

czwartek, 17 stycznia 2013

zaległości i wątpliowści

Kiedyś, pod wpływem Waszych pięknych tworów uskuteczniłam dwie bransoletki sznurkowo-rzemykowe i jeszcze ich nie pokazałam, bo tak naprawdę to nie wiem, czy jest się czym chwalić:

Czarno-niebiesko- beżowa, długa- do podwójnego owinięcia- z jednym srebrnym koralikiem i zawieszką przy zapięciu w kształcie  ananasa???


i druga czarno - czerwono- beżowa, pojedyncza, z aniołkiem przy zapięciu:



Jak je zrobiłam to nawet nosiłam... teraz leżą... jakoś nie mam ostatnio wogóle "melodii" do noszenia jakiejkolwiek biżuterii... może musi przyjść wiosna?

Z zaległości mam jeszcze do pokazania coś, co zrobiła dla mnie ( a dokładniej dla bratanka mojego męża...) Ewunia z Zakątka Dzieciątek: żółwika z czapeczki, pieluszek i skarpeteczek:

z pasującą do tego karteczką:

Ewunia jest fachowcem i zawsze karteczka jest idealnie pasującym dodatkiem do prezentu... To wogóle była szybka akcja, bo nie było czasu na przesyłanie sobie paczuszek, wiec Ewa wysłała mi treść życzeń,  ja je tylko autoryzowałam podpisem, szybki skan i z powrotem, Ewcia wydrukowała, wkleiła i posłała bezpośrednio do Jubilata.
Żółwik wzbudził spore emocje, wzięty początkowo za maskotkę, dopiero po mojej interwencji został " rozpakowany" do składników pierwszych, które natychmiast znalazły praktyczne  zastosowanie.

Ewuniu- barrdzo Ci dziekuję w imieniu swoim i oczywiście Leosia!


A teraz wątpliwości: pod wpływem nowego roku, porządków itp. postanowiłam trochę uporządkować mojego bloga, tylko nie wiem, czy nie posunęłam się za daleko:
wszystkie inf. o candy zostały wrzucone do nowego bloga, którego skrót jest pod cukiereczkiem, a wszystkie linki do blogów i miejsc w które zaglądam  są widoczne po kliknięciu na książkę...

Niby prosto, ale sama nie wiem, czy to dobrze: czy wolicie jak inf. o candy i lista blogów jest na wierzchu? czy mimo sporej ilości różnych zdjęć na paskach bocznych blog jest interesujący i nadal czytelny?
 a może właśnie dlatego jest interesujący? czy taka ukryta nieco inf. o candy jest nadal dostępna w wystarczającym stopniu i czy jednak nie powinno, w ramach reklamy, być to umieszczone bezpośrednio na blogu?

Przyznam się, że już mi się tego wszystkiego zrobiło za dużo, ale może jednak trochę przesadziłam w tym sprzątaniu?

Co o tym sądzicie?

całuski serdeczne
ystin

piątek, 11 stycznia 2013

Pele-mele inaczej czyli "czas płynie..."

W sumie to nie wiem, czy mogę ten twór  nazwać pele-mele, bo może taka nazwa oznacza tylko tablicę ze skrzyżowanymi wstążeczkami???

co tam, dla mnie to pele-mele:


Powstało ze starej ramki z siatką -  to część wialni, która jeszcze stoi u nas w stodole.., tarczy zegarowych od budzików, guzików z masy perłowej i sznurka konopnego:


To moja interpretacja "tempus fugit...."
- ta mała dupka w białych majtusiach z koronką należy do mnie... a fale do Morza Bałtyckiego... prawie 40 lat temu....
Z każdym zdjęciem wiąże się jakieś sentymentalne wspomnienie- oczywiście znane przeze mnie z opowieści bo to czasy młodości moich rodziców...

Pele-mele  ozdobiło  mało dekoracyjne do niedawna miejsce w górnym kibelku:


Nigdy nie pokazywałam tej strony, bo zostało tu umieszczone we wnęce takie coś:


Małżonek robiący dolny kibelek został poproszony o wykonanie sosnowej półki,  pod którą zawiesiłam zasłonkę ( prześcieradło z SH):

 
 
Nie dość, że powstało kolejne miejsce na durnostojki, to jeszcze za firanką można ukryć środki czystości - niezbędne w toalecie,  niekoniecznie dekoracyjne...

Jak już wzięłam się do szycia, to powstał jeszcze taki organizerek na różne sprawy higieniczne:


I nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła kolejnym starociem:


Moja niedawna zdobycz: porcelanowa, stara mydelniczka...


A teraz będę myśleć nad czymś dla Was, bo coś niedługo chyba jakaś rocznica....

serdeczne
ystin

wtorek, 8 stycznia 2013

Miało być pałacowo wyszło plażowo

Dolna toaleta gotowa do prezentacji:


Było z nią nerwów i problemów: generalnie od roku miała położona podłogę ( taką sama jak holu) i pomalowane ściany od połowy na niebiesko- taka miałam fantazję... Mieliśmy już kupiony biały montaż . Wiedziałam też, że chcę mieć tam boazerię ( pamiętacie moją "inspirację", która wzbudziła nieco emocji??)... tylko czasu nie było...
Małżonek wykonał boazerię:( zwykłą sosnową)


 i tu zaczęły się schody- bo okazało się, że zakupiona umywalka jest ogromna i po zamontowaniu w toalecie można by oprzeć na niej brodę siedząc na kibelku...
z pomocą oczywiście przyszło allegro- kupiłam małą zgrabną ( stosunkowo tanią- 130 zł z przesyłką) umywaleczkę ścienno-blatową... taaaa... okazało się, że zamontowanie jej do ściany graniczy z cudem, musieliśmy więc zrobić półkę-blat, na której mogła stanąć:



Oczywiście jestem z tego blatu niezmiernie zadowolona, bo mogę tam położyć ulubione gazetki ...


Była też jazda z kranem, który okazał się za wysoki i po odkręceniu trafiał delikwenta strumieniem wody w brzuch!!
...zamieniliśmy krany  korzystając z posiadanego w łazience...
Najchętniej zamontowałabym takie baterie na fotokomórkę:


Po prostu ideał! bez odkręcania, zakrecania- czysta forma...

wiecej baterii na fotokomórkę ( tzw. bezdotykowych) do wyboru TU.

No i to już chyba wszystko... nie liczę oczywiście drobnych potknięć typu brak uszczelek, źle przycięta listwa przypodłogowa, szpary w boazerii itp...

Pochodziłam po domku, pozbierałam ozdóbki kojarzące mi się z morzem , domkiem na plaży itp. i stąd te wszystkie kurzołapki:



butelki i muszelki,


a stare koziołki pod sztućce   moim zdaniem wygladają trochę jak koralowce...

Czy już pisałam, że mam  fazę na vintage?
Zbieram wszystkie stare śmieci i ostatnio wyszperałam takie stare porcelanowe ...ciężarki,???
zrobiłam z nich ozdóbkę na sznurku:

Pod półką z umywalką miała być  zasłonka- jeszcze nie wiem czy powstanie, na razie jest bez. Ustawiłam tam koszyk z zapasem papieru toaletowego i kosz na śmieci.
Tu muszę się pochwalić, że nadałam mu nowy look: stara metalowa ogrodowa osłonka na doniczkę z jednym uchem została omotana  sznurkiem konopnym i dostała zrobiony na szydełku taki niby dekielek, żeby nie było widać tak szczegółowo , bądź co bądź, śmieci...

 I tak jak pisałam zamieniłam lustra: ośmiokątne, które wcześniej było w górnej toalecie zjechało na dół do towarzystwa dla muszelkowego abażura:


A w górnej toalecie w końcu zawisło lustro, które miało tam być od początku, tylko - jak pamiętacie, lub nie..- w trakcie pracy nad ramą jakiś rok temu stłukłam owalne lustro...
Teraz niespodziewanie okazało się, że znajomy robi lustra i dorobił  mi pasujące, wiec mogłam je w końcu powiesić.



Ramę lustra zrobiłam z trzech desek podłogowych , łączonych na pióro i wpust ( dzięki temu łatwiej wycinało mi się owal, bo po prostu rozłączyłam deski do cięcia...)  przybitych następnie do grubej dykty i pomalowanych:


Najpierw brązowa farba, podkład pękający + biała farba. Oczywiście lakier na wierzch:

samo lustro jest wklejone.

Można by pomyśleć, że w stylu bardziej pasuje do dolnego WC, ale jest zdecydowanie za duże,  lepiej się tam prezentuje to małe 8-kątne.


Dobra, ostatnie spojrzenie na całość nowej toalety:


i już!
nie trzeba gonić gości na górę a i my mamy większą swobodę , bo przy tych małych "sikawkach" zdarzały się sytuacje kryzysowe!

No i podobno bierzemy się teraz za stół... tzn. małżonek się bierze...


dziękuje Wam za odwiedzinki, komentarze i obserwowanie-
 dzięki tym wszystkim rzeczom świat jest piękniejszy!!
serdeczności
ystin