Obiecany lawendowy post.
Na początek muszę się Wam do czegoś przyznać, choć nie jest to zbyt popularne: nie przepadam za zapachem lawendy....
Jak byłam mała, długo nie wiedziałam jak wygląda na "żywo" i pachnie lawenda... Pamiętam dokładnie moment, w którym powąchałam pierwszy raz kwiat lawendy i okazało się, ze jest to ten niezbyt przeze mnie lubiany zapach toaletowego mydła... nie mogłam w to po prostu uwierzyć... jak to... ta piękna, legendarna wręcz LAWENDA, o cudnym, fioletowym kolorze pachnie tak przyziemnie i.... toaletowo? czy to naprawdę jest to???
Oj, rozczarowanie moje było ogromne!!!
teraz oczywiście podchodzę do tego inaczej, ale nadal zapach ten wolę w minimalnej, ledwie wyczuwalnej woni, gdzieś w szafie, w łazience, czy toalecie...
Nie wyobrażam sobie tak pachnącego domu, zwłaszcza po wizycie w Prowansji, gdzie po prostu można się było udusić od wszechobecnego w każdym hotelu, sklepie, knajpie zapachu... normalnie bolała mnie głowa i zastanawiałam się jak ci ludzie mogą to wytrzymać...
Zdecydowanie wolę jej wygląd, a już prowansalskie pola doprowadzają mnie do obłędu i zazdrości:
Przyznaje się bez bicia, że posiadanie chociaż namiastki takiego miejsca było zawsze moim marzeniem... niestety przez długi czas niespełnionym, bo lawenda nigdy dłużej niż jeden sezon nie mogła się u mnie utrzymać...
Aż w końcu się zawzięłam , postanowiłam wykonać wszystko dokładnie tak jak radzą hodowcy i ogrodnicy i teraz mogę się z Wami podzielić tą wiedzą.
Bo moja lawenda w końcu wygląda tak ( to zwykła lawenda wąskolistna- Lavandula angustifolia):
No więc po pierwsze musimy sobie uświadomić, że jest to roślina ciepło- i sucho- lubna i takie też warunki musimy jej stworzyć ( tzn. wszędzie tam, gdzie nie panują takie naturalnie...)
Gleba musi być przede wszystkim
przepuszczalna, dlatego też warto wykopać głęboki na ok. 50 cm dołek ( lub rowek) wysypać go na dnie grubym żwirem ( można wcześniej wyłożyć specjalną włóknina, żeby uniknąć "wtopienia" się żwiru w glebę ) a resztę uzupełnić ziemią kwiatową wymieszaną z piaskiem ( 50/50). W tak przygotowane podłoże można sadzić lawendę. Ja polecam jeszcze wyłożenie włókniną przeciw chwastom i obsypanie drobną korą.
Oczywiście stanowisko maxymalnie
słoneczne.
Kolejna ważną sprawą jest obcięcie wszystkich pędów kwiatowych przed pierwszymi przymrozkami, gdyż pędy te są dużo bardziej wrażliwe na przemarzanie niż pędy bez kwiatków. Jeśli zostawimy na roślinie kwiaty do mrozów, to lawenda przemarznie już na początku zimy i do wiosny nie dożyje...
Wiosną już nie przycinamy....
Lawendę musimy tez okrywać na zimę- białą włóknina albo tzw. stroiszem ( czyli obciętymi gałązkami drzew i krzewów iglastych).
Po tych wszystkich zabiegach wasza lawenda powinna się Wam odwdzięczyć tak jak moja.
A powiem Wam, że sadziłam w zeszłym roku prawdziwe strzępy, bo miałam ją w doniczkach, i z dnia na dzień wyglądała gorzej, do sprzedaży nie nadawała się wogóle , wiec postanowiłam dać jej szansę w gruncie, i teraz mam naprawdę piękny rządek lawendy, którą właśnie wczoraj ścięłam: ( najlepiej ścinać gdy zaczynają rozwijać się pierwsze kwiatki, a pączki są nabrzmiałe...)
Niestety łodyżki w większości nie były zbyt długie, ale za to zbiór spory:
Zrobiłam tylko dwa małe pęczki do : łazienki i kibelka:
a resztę suszę na same kwiatki do woreczków... mam w planie nawet uszycie woreczków- będą pierwsze w mojej karierze...
No i to tyle o lawendzie na dzisiaj. Każdemu życzę takiego widoku:
A teraz czas na pochwalenie się wygranym u
Romy candy. Miały to być szydełkowe kwiatki do scrapbookingu a przyszło to:
i jeszcze to:
i to:
Roma przysłała mi tez liścik, żebym zrobiła swój pierwszy tag lub karteczkę... o ile karteczki już jakieś tam powstawały, o tyle tag jest dla mnie sprawą niepojętą, ale przynajmniej już mam na czym go wykonać... kto wie...
W każdym razie, bardzo, bardzo Ci Roma dziękuję za piękne cukieraski.
Tak po prawdzie to robienie kartek i wogóle tworów scrapbookowych to dla mnie dość duże wyzwanie... jakoś tak nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć...zbyt dużo możliwości ...
Nie jetem z reguły w stanie wyjść poza trzy elementy i np. robię coś takiego ( to kartka dla wychowawczyni na koniec roku):
jak widać, przy takim zużyciu, kwiatki od Romy wystarczą mi na całe dziesięciolecia...
pozdrawiam lavendowo
♥