a jednak udało mi się coś wytworzyć, zrobić zdjęcia przed, po i w trakcie no i piszę o tym post! Ha!
Jakiejś weny dostałam, może dlatego, że małżonek pojechał na ( kolejny!!!) zjazd klasowy i jeden "stres" odpadł???
W każdym razie udało się, o czym natychmiast z wielką radością donoszę. :-)
Wytworzyłam dywan!
Tzn, nie , że na krosnach, aż tak nie, ale nadałam zwykłemu jasnemu bawełniakowi osobisty rys: KOLOR!
Dywanik ów zakupiłam ze 3-4 lata temu w secondhandzie, z planem pomalowania go, ale niestety życie ma swoje plany i dywanik przeleżał w piwnicy. Wpadł mi w oko przypadkowo, przy wyrzucaniu plastików...
Chwila namysłu, co by było najszybciej i najłatwiej.... farbki akrylowe mam, dywanik do prania... i voila!
Malowanko odbywało się na rozłożonej płachcie foliowej, farbkami robiłam kleksy- najpierw najbardziej rozcieńczoną, potem nieco mniej a na koniec kropka z całkiem nierozcieńczonej farby.
Dywanik przed malowaniem był lekko wilgotny- taki jak wyjęłam go z pralki.
No i efekt w pokoiku, który teraz określany jest mianem "gościnnego":
Wcześniej to był pokój chłopaków, i wyglądał tak:
( teraz chłopaki mają swoje pokoje, ale niestety nie nadają się do zdjęć z powodu ciągłego bałaganu... a miało być lepiej , gdy zamieszkają osobno, na większych powierzchniach...;-)
Malowanie dopiero zimą, wiec na ścianie za komódką widać pozostałość farby magnetycznej...
Nie mam zielonego pojęcia jak będzie z trwałością barw ( któraś z Was ma może doświadczenie??) ale zakładam , że farby akrylowe raczej niespieralne są... no zobaczymy.
Nie wiem też, czy dywanik tu zostanie, bo może powędruje do saloniku?
Wiem jedno- lubię to, i brakuje mi takich właśnie twórczych działań w kieracie dnia codziennego... chyba muszę popełniać częściej , dla zdrowia psychicznego... tylko ten czas...
serdeczne
ystin
♥