korzystam z laptopa małżonka, ale wiecie jak to jest nie na swoim... nic tu nie mam, jakaś inna klawiatura...
no nic to, najważniejsze, że mam dostep do netu, bo powiem Wam, że było ciężko ( jak na zlosć płacenia ZUSu, setki potrzebnych adresów dziwnych instytucji...telefonów...normalnie jak bez ręki, albo i dwu....)
ale były tez miłe wydarzenie, a nawet baaaardzo miłe!!!!!
Znana wszystkim Sowlshine oprócz wielu nowości pokazała u siebie pierscionek i napisała, że to niespodzianka dla pewnej "Dobrej Duszyczki" i wiecie co????
To ja nią jestem!!!!
W życiu bym nie pomyślała! I tak oto stałam się posiadaczką kolejnego cudka Magdy:
Przepiekny, olbrzymi labradoryt jeszcze na łapce Magdy.
Więcej zdjęć tu.
Magduś- bardzo Ci dziekuę, także za to, że nazwałaś mnie Dobrą Duszyczką.... miło to słyszeć ( czytać).
A teraz lawenda!
Tak jak i Wam, wydawało mi się, że jest jej duzo... taaaak... kluczowe słowo to "wydawało się"...
ususzyłam, pozbawiłam łodyżek ...( swoją drogą był to bardzo pracochłonny proces, trochę jak Kopciuszek się czułam, czy nie wiecie przypadkiem jak to przyspieszyć?? jakieś sposoby? a może trzeba odrywać pączki przed suszeniem???)
Miałam tego tyle:
więc uszyłam trzy wielkie wory, zastanawiając sie, czy nie powinny być cztery...
no cóż, wystrarczyło ledwie na jeden:
Wydruki oczywiście to papier do naprasowań, bo nitro nadal jest dla mnie tajemnicą...
pozostale dwa woreczki:
Zrobiłam im z tyłu takie uszko do wieszania :
wszystkie trzy razem:
mam nadzieję, ze lawenda zakwitnie po raz drugi i uda mi się zapełnić też te dwa...
Powiem Wam, że zapach jest taki jak lubię- wyczuwalny ale niezbyt intensywny.
Napis to nieco zmodyfikowana grafika , która była chyba z malowanego konkonu ( link na lewym pasku bocznym).
gdyby ktoś chciał wykorzystać, to proszę:
No i teraz już lecę patrzeć co u Was, bo na pewno wiele przez ten czas stworzyłyście i naopisywałyście...
brakowało mi Was....
caluski serdeczne
ystin