Moi mili zaglądacze:

piątek, 13 kwietnia 2012

Siła złego na jednego, sutaszowe zaległosci i piękna niespodzianka

Dobrze, że to wszystko już się prawie kończy!
wyjazd na święta to wyzwanie-:
Wielka Sobota- do zrobienia 570 km do jednej babci,
 Niedziela- tylko 120 do drugiej,
Lany Poniedziałek - powrót do Krakowa- 450 km.
Pakując się w poniedziałek potknęłam się na schodach i stłukłam sobie kciuk ( na szczęście nie zwichnęłam...) a we wtorek już po powrocie okazało się, że mam grypę żołądkową...czułam się fatalnie...a wczoraj cały dzień nie było prądu...
eh...tylko pod górkę...
Ale już jest lepiej, palec jakby mniej dokucza, grypa dogorywa, prąd jest!

No to żeby nie przedłużać, zaległe sutaszowe tworki, które pojechały jako kolejne prezenty:

Kolczyki Pure Black:

jak widać idę po linii najmniejszego oporu i powielam sprawdzony kształt ;-)).

 i kolejne czarne, Black Angel ( miały być z piórkami, ale piórka nie dotarły...)

są więc benzynowe kosteczki:

( kolczykowe bigle srebrne)

Ja robiłam niespodzianki ale sama tez zostałam zaskoczona NIESPODZIANKĄ.
W czwartek  przed świętami listonosz przytachał mi paczkę, byłam  totalnie zaskoczona , bo czekałam tylko na te piórka, które raczej powinny być w małej kopercie ( jak to piórka...) , patrzę wiec na nadawce i co widzę? Dorcia!!!
no któż by inny!!!

Skarbów przyszło co niemiara, aż nie wiedziałam za co się brać najpierw.
Chłopaki dostali Bionickle ( już złożone, więc byłam przeszcześliwa!!!) jako dar od chłopaków Dorci :

i jak widać natychmiast zostały użyte ( spokój miałam przez całe popołudnie i następny dzień...)


A ja dostałam całą masę mniejszych i większych przydasi , książkę i słoooooooodkości:


 Stałam się tez posiadaczką pierwszej własnoręcznie wykonanej Dorciowej karteczki ( zachowam ją , bo na pewno kiedyś będzie bezcenna :-)).
Jak widzicie Dorcia nawet wydrukowała moje logo- nie wiem jak jej się to udało, bo ja tego nie mogę zrobić... buuuuuu ( zresztą o moich przygodach z nitro i drukowaniem następny post...).

Dostałam tez piękne karteczki
od Janeczki:

Od Aleksandry:


Od Ewuni:


Dziewczyny kochane- bardzo dziękuję! za życzenia i za pamięć...
ja w tym roku bezkarteczkowo totalnie!



I to by było tyle, wiosenka za oknem, wiec nastroje troszkę lepsze!

Jutro mamy Dzień Sprzątania naszej miejscowości ( dobrze, ze już ze mną lepiej, bom współogranizator...), więc pogoda się przyda! ciekawe jaka będzie frekwencja mieszkańców...


całuski
♥

piątek, 6 kwietnia 2012

Mazurkowe życzenia

Kochani,
niewiele na Święta Wielkiej Nocy robię ( zawsze jedziemy do rodzinki) ale mazurek piekę.


I teraz chciałabym złożyć Wam takie mazurkowe życzenia- niech te Święta sprawią, że Wasze życie będzie jak mazurek: bogate ( także duchowo), słodkie i lukrowane...

A gdyby ktoś chciał  taki mazurek zrobić, to jeszcze da radę bo jest bajecznie prosty:

Potrzebujemy:

na ciasto:
2,5 szkl. pszennej maki
1 kostka miękkiego masła
1 Danio waniliowe
ewentualnie łyżka cukru pudru ( ja nie dodaję...)
Wszystko zagniatamy, schładzamy, wykładamy ciastem blaszkę robiąc  niewysoki rant. Nakłuwamy widelcem i najlepiej obciążamy czymś, żeby nie zbąblowało- ja mam do tego mieszankę fasoli i grochu, które po prostu wysypuję na spód... Pieczemy w 180st aż nabierze lekko złotego koloru.

Masa:
2 torebki ( 100g) mieszanki studenckiej
1 torebka ( 100g) daktyli
1 torebka ( 100g) suszonych moreli
1 puszka ( mała 500g)  gotowej masy karmelowej ( krówkowej)
bakalie siekamy, masę karmelowa podgrzewamy w garnuszku dodając ok 1/3 szkl mleka, żeby była nieco rzadsza. Mieszamy z bakaliami i wykładamy na ostudzony spód.
Zostawiamy do zastygnięcia i przegryzienia.

Mazurek ten najlepszy jest po dwu dniach. Do bakalii można dodać wszystko co się lubi- figi, żurawinę itd.

SMACZNEGO

PS> o karteczkach i innych niespodziankach napiszę już po świętach.

środa, 4 kwietnia 2012

nie do uwierzenia...

co mi sie dzisiaj przytrafiło!
miałam nie pisać, bo obiecałam sobie, że nie będę Was zasypywać codziennymi postami, ale tego nie mogę po prostu odpuścić.
Bohaterem tej historiii jest ten oto przedmiocik:
czyli banalna jajczarka na dwa jaja.

Wczoraj robiłam porządki w spiżarni i natknęłam się na owo ustrojstwo. Nie miałam go w rękach kilka lat, a w użyciu przynajmniej 10! stwierdziłam , że czas wyrzucić, bo ani to potrzebne, ani ekonomiczne... kto teraz dwa jajka gotowane np. w podróż zabiera??? albo na biwak???.
Już miałam machnąć do wora, gdy zapaliła mi się malutka czerwona lampeczka- jak wyrzucisz, to na mur beton w ciągu dwu tygodni będzie potrzebne!!
ale jak nie wyrzucę, to będzie mi się pałętać toto następne 10 lat!!!
chwila zastanowienia.... i jednak włożyłam z powrotem do pudła...
To było wczoraj, a dzisiaj...
otwieram rano "dzienniczek korespondencji z rodzicami"  Franka i czytam:
"w środę dzieci przynoszą  DWA UGOTOWANE I OBRANE JAJKA!!!!!!!!!!"
no i co Wy na to?
Magia jakaś normalnie... ryłabym dzisiaj w śmieciach jak nic!

Czy Wy też tak macie- leży nieużywane, zapomniane, kurz zbiera- wyrzucamy- za chwilę przydałoby się dokładnie to właśnie wyrzucone!!! i plujemy w brodę...
co mnie wczoraj ustrzegło ? może mądrość jakowaś mnie na stare lata nawiedza???

Całuski serdeczne

wtorek, 3 kwietnia 2012

Historia schodów

Schody to spory wydatek - od 200zł  w górę za stopień!!! A jednocześnie jest to prawie zawsze centralny punkt w domu, widoczny zaraz po wejściu, więc ważny.
U nas była opcja zostawienia betonu do czasu jakiejś prosperity finansowej, ale mąż mój uniósł się honorem i stwierdził, że sam je zrobi... nie protestowałam, bo lepsze to niż beton, a w tzw. przyszłości, jak będziemy robić starą część to może się i schody wymieni ... chociaż gdzieś mi tam po głowie telepie się myśl, że prowizorki najdłużej... nie pozostało nic innego tylko maxymalnie dopracować prowizorkę.
Oto efekt:
( historia ciemnej ściany do przypomnienia tu...)

I już wiadomo, do czego zostały wykorzystane granitowe kwadraciki:

Stopnie to deski podłogowe wzmocnione od dołu, które własnoręcznie pomalowałam farbą ścienną( i nie polecam tego sposobu, bopoczatkowy efekt fajny ale  farba przy lakierowaniu ginie...)  i polakierowałam lakierem do podłóg.




Pierwotnie schody były bez ściany, ale postanowiłam zrobić pod schodami skrytkę na sortowanie śmieci i inne takie, wiec małżonek wziął się za ściankę:

Tak schody wyglądały "befor"- widok od wejścia:



A tak "after" -  po lewej drzwi do skrytki, po prawej do WC ( jeszcze nie wykończonego):


 Schody z góry ( to pośrodku to poręcz, w której odbija się światło z okna połaciowego, więc nie jestem w stanie tego przyciemnić):

A oświetlenie jest znowu nietypowe- prawie metrowe tuby z  ornamentem ( uwielbiam!!) i małymi lampeczkami w środku :

czyli nastrojowo...

Powiem Wam szczerze, że mi się te schody podobają (jedyne co, to mogłyby być nieco szersze, ale to  se newratii, nie zwróciłam uwagi na projekcie..)
Jeszcze tylko jakieś ozdoby ścienne do powieszenia i będzie cacy... na jakiś czas...

Całuski serdeczne dla starych i nowych obserwatorów .
Jest mi baaardzo miło, że do mnie zaglądacie...

niedziela, 1 kwietnia 2012

Sutaszowy hurcik

Święta się zbliżają a wraz z nimi Zając- czyli czas prezentów.
Pokażę więc dzisiaj kilka drobiazgów jakie zrobiłam dla piękniejszej części mojej rodzinki, taki sutaszowy hurt, a to jeszcze nie wszystko, bo kilka w planie:




Jak widać kolczyki powtórzone- Lagooni:


Broszka będąca młodszą ( niestety też mniej doskonałą) wersja Leśnej Nimfy :




oraz  2w1 czyli broszko-zawieszka  w  kolorze pomarańczowym ( mam w rodzinie wielką amatorkę tego koloru, więc jest nadzieja, że jej się spodoba) z kolorowaną macicą perłową w centrum..(Ewuniu, to taka trochę wprawka przed Twoim zamówieniem- kolor oczywiście inny...):



To chyba po raz pierwszy pokazuję kilka tworków na raz... jak widać mus to mus i nawet taki leń ja ja musi się zmobilizować...

Całuski serdeczne i ciepłe,
mimo tego śniegu co mnie dzisiaj rano z za okna przywitał...
♥
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...