Moi mili zaglądacze:

poniedziałek, 17 października 2011

moje początki

jestem w trakcie robienia kolejnych tworów więc za bardzo nie mam co pokazać, ale postanowiłam opowiedzieć Wam o moich dziełach z zamierzchłej przeszłości.
A należałam do dzieci , które zawsze chciały coś przerabiać...
Moja rodzina nie miała ze mną lekko...Jednym z moich dzieł zachowanych do dzisiaj jest taka bransoletka, którą wykonałam w czasach LO oklejając plastikową formę materiałem pozyskanym z tatowego krawata- pamiętam nawet, że była to jego lewa strona...


Kilka lat wcześniej pozbawiłam mojego starszego brata pięknego frotowego szlafroka, ponieważ uszyłam sobie z niego coś na kształt bluzy- niestety wyszła trochę ciasna....nie zachowana
Zachowała się za to- przynajmniej na zdjęciach- moja radosna twórczość patchworkowa! Oto bluza wykonana ze starych swetrów i - o ile dobrze pamiętam- frotowego ręcznika...

Jeśli ktoś ma wątpliwości-  jestem osobnikiem z butelką na głowie!! jak widać bluza  skończyła jako strój na wykopki...


Najbardziej spektakularna była próba uszycia spodni z prochowca taty, zakończona jednak niepowodzeniem , ponieważ wykroiłam dwie prawe nogawki...nic się juz nie dało zrobić...

I tak to się kręciło- przerabiałam, szyłam, robiłam na drutach... teraz myślę sobie, ze takie to były czasy, trochę siermiężne, i jak się nie miało kasy, to próbowałyśmy nadrabiać fantazją...

O! udanym moim dziełem było wyszycie koralikami całych przodów butów :  czarnych , zamszowych mokasynów- a była to ciężka robota, bo najpierw musiałam je rozpruć, naszyć koraliki i zeszyć jeszcze raz- ale efekt był piękny- PRAWIE indiański styl!! niestety nie zachowane...
Oczywiście moja mama prawie dostałą zawału serca, jak zobaczyła, że poprułam nowe buty....w końcu wiedziała już, że nie zawsze ( czyt. rzadko) coś mi wychodzi...

Na szczęście teraz jest jakby lepiej i te moje tworki jakoś się prezentują ... przynajmniej mi się tak wydaje... a sądząc po komentarzach: Wam też się podobają- i to mnie bardzo cieszy!!!

dziękuję wiec za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie życząc Wam udanego tygodnia!!

PS. Mam już 100 obserwatorów!! tak mi pokazuje pulpit nawigacyjny, bo na górze 97- pewnie nie wszyscy obserwują publicznie... ale i tak chyba czas na candy- muszę coś wymyślić!
Strzeżcie się krawaty...

14 komentarzy:

  1. Ze łzami w oczach, czytam i patrze... znam Cie tyle ile żyję. Jakie to fajne uczucie:) a Wasze wykopki to do historii przeszły, Mika nie raz do tego wraca:)
    Co do Twego tworzenia to większość z nas by się takiej branzoli nie powstydziła! Cudnie,że nadal ja masz:)
    A ja mam inna biżu, Twej i Miki i chyba nawet mojej prodakszon.. koraliki z gazet kolorowych, wycinane w trójkąty były i owijane na drucie do włóczki, potem lakierowane bezbarwnym lakierem do pazurów:) Chyba właśnie tak to szło!
    Całuję mega mocno i czekam aż odwiedzisz koziołki:* Może z Miką?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnym sentymentem wracam do tamtych czasów, jakbym czytała o sobie. Też miałam sweter z różnych skrawków i przerabiałam ciuchy po babci i mamie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Justynko aleś ten sweterek odstawiła no, no. Zadawałaś szyku na wykopkach. Świetne zdjęcia ach ten look koszule w kratę, ubranka wojskowe, włosy przydługie aż miło powspominać.
    A wiesz, ze ja jako nastolatka i potem jeszcze trochę też miałam takie zacięcie do przeróbek. Taty krawat służył jako pasek.Szyłam, farbowałam, drutowałam itd.
    Ostatnio jakoś taka leniwa baba się ze mnie zrobiła. Maszyna mnie gryzie, nudzi.
    Teraz bardziej mnie gna do kuchni, która kiedyś mnie gryzła:-)
    Ale żeby buty całe popruć? to takich pomysłów nie miałam, może dlatego, ze ja w martensach chodziłam, wiesz z tych natchnionych byłam :-) co to w spódniczkach do ziemi i sweterki im brzydsze tym lepiej:-)

    A Twoje współczesne wyroby biżu są cudne.

    Tak, tak dawaj candy, o ja też już mam 100 tkę to też się muszę zmobilizować (nawet mam już pomysła)
    Pozdrawiam ze słonecznego dziś Szczecina
    A bransoletka do dziś ma stajla:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahah!!! Witaj w klubie! Ja też przerabiałam, co się dało i tworzyłam wiecznie jakieś cuda:) Pewnie takie były czasy.
    Moim hitem była długa, strasznie krzywa spódnica z dzinsowych łatek ze starych spodni.Chodziłam w niej dumna, jak nie wiem co!
    A takie zdjęcia budzą we mnie ostatnio dużo sentymentów.Że też ten czas nie wróci...Już nic nie jest takie same.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super pościk! Miło takie rzeczy powspominać! Ileż to się w życiu naprzerabiało... Co prawda nie używałam tatusiowych krawatów, ale jak mi babcia dała jakieś ścinki albo kawałek koronki, to było coś... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Ja również z wielkim sentymentem wspominam czasy kiedy wieczorami szyłam sobie bluzki, albo przerabiałam stare ubrania. Później na studiach zjadły mnie trochę obowiązki, praca, albo po prostu straciłam do tego wenę. Teraz widzę, że ze zdwojoną siłą wraca do mnie chęć tworzenia czegoś nowego z czegoś starego, lub po prostu nadawania przyniszczonym lub 'nudnym' rzeczom nowego wyrazu.
    P.S. Gratuluję talentu do tworzenia cudownej biżuterii. Bajeczne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szacuneczek :)
    a zdjęcie z wykopek mnie rozczuliło i na dodatek uruchomiło lawinę wspomnień :))

    OdpowiedzUsuń
  8. wiecie co? my chyba jesteśmy to pokolenie, co szarość sklepową póbowało rozjaśnic handmadem... ależ się wtedy przerabiało co??!- hitem były te spódnice jeansowe ze spodni- miałam tez taką a co!!
    czy dzisiejsze nastolatki tez tak kombinują, czy im się nie chce?
    Konwaliowa- pamietam te korale z gazety- to był hit!!! nie wiem, czy nie powtórzyć, bo wygladały przepiękne- masz je???
    eh, kurcze... to było ponad 20 lat temu....

    OdpowiedzUsuń
  9. moja spódniczka z pieluchy tetrowej a potem jej farnbowanko ... cudo :)

    a te mordki z fotki wszystkie znam !!!! czad :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Też chciałam napisać o spódnicy z farbowanych pieluch tetrowych (nie było wtedy pampersów ;-)), ale mnie Mika-monika ubiegła ;-) Takie czasy wtedy były, kto miał fantazję i odrobinę talentu to zadawał szyku ;-) No ale Ty to już sięgnęłaś szczytów ;-)
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny post, miło powspominać dawne czasy. Ja też, jeszcze w podstawówce przerabiałam najróżniejsze rzeczy, ale byłą to biżuteria. Rozbierałam stare korale i robiłam kolczyki, rozbierałam kolczyki i sztukowałam korale :) Pewnie jeszcze coś znajdę jak dobrze poszukam. Ale hitem byłą uszyta przez mnie bluzka. Tzn użyłabym słowa "uszyta" :) Sznurek z cekinami ozdabiał szyję, a cała bluzka była raczej sfastrygowana. Ale byłam dumna ze swojego dzieła dopóki nie wyszłam w nim na dwór i nici nie puściły :D

    OdpowiedzUsuń
  12. fajne czasy, aż łza sie w oku kręci
    kombinowało się by choć trochę wyglądać orginalnie i po zachodniemu
    pamietacie może farbowane bluzeczki bawełniane ( białe) zwiazane gumka z torebką celofanową, "wychodziły" hipisowskie wzorki
    szkoda ze choć jednej nie zachowałam
    ale spódnicę ze spodni i torebkę z jeans musowo uszyłam choć przyznam szczerze szycie to nie to co doroty lubią najbardziej.

    bransoletka ciekawa, super pomysł z tym krawatem
    pozdrowienia
    dorcia48

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak na początki to bardzo fajna bransoletka i bardzo pomysłowo z tym krawatem:). Jednak najbardziej podoba mi się tutaj to zdjęcie- ehhh jak ja lubię oglądać te stare foty gdzie normalnie siebie nie poznaję i zawsze sobie myślę jak to możliwe że ubrałam taką kurtkę, sukienkę, sweter ...a przecież wtedy to był hit...eh fajne były te zamierzchłe czasy ;)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. No to ty niezła artystka byłaś ;) Ale fakt - czasy sprzyjały przerabianiu i...kreatywności :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...