Uroczyście ogłaszam, że zbiory lawendy zostały zakończone a lawenda przerobiona w całości!
Trochę to potrwało, bo proceder wiankowy jest pracochłonny.
Zaraz Wam go zresztą opiszę i pokażę- mam nadzieję, że się przyda, jak nie teraz to przy kolejnych zbiorach.
Nie wiem na ile ten sposób robienia jest oryginalny, ale przysięgam, że sama do niego doszłam i nikogo nie kopiuję-:-)) a jeśli tak to bezwiednie!!!
No to zaczynamy!
do produkcji wianka użyłam:
gałązek lawendy
sznurka konopnego
igły ( grubej- żeby sznurek dało się nawlec)
nożyczek
Z gałązek lawendowych usunęłam listki-
zostały tylko kwiatki na łodyżkach- robiłam tak z dwu powodów-
1. wianek jest cieńszy
2. suche listki dają lekki zapach siana, co może zaburzać doznania węchowe....
Nie ma co ukrywać, jest to najbardziej pracochłonny i nudny etap w całym procesie, ale konieczny... potem już z górki!!!
3-4 gałązki początkowe okręciłam sznurkiem:
*kolejne 2-3 ( w zależności od wielkości kwiatka i efektu jaki chcemy otrzymać) ułożyłam schodkowo- żeby udwały jeden większy kłos:
i przyłożyłam je pod kątem do wcześniejszego początku, okręcając dwa razy sznurkiem ( mocno):
następnie 1-2 gałazki przyłożyłam już prosto ( na wierzch)
i znowu okręciłam sznurkiem*.
Czynności między * powtarzałam aż do uzyskania porządanej wielkości wianka:
na skos
prosto
itd.
Wianek dzięki tym skosom jest szerszy i na dodatek sam się troszkę zakręca.
Pozostałe gałązki okręciłam mocno sznurkiem:
i przyszyłam do początku formując koło:
i tak powstały dwa kolejne wianki i mały bukiecik z resztek.
takie całkiem malutkie kłosiki czy na krótkich łodyżkach od razu przerobiłam na materiał do suszenia- oberwałam same kwiatuszki.
Z tej lawendy leżącej na zdjęciu luzem wyszły mi jeszcze dwa wianuszki.
Efektem tegorocznych czerwcowych zbiorów lawendy jest więc 7 wianków,( dwa dostały się wychowawczyniom naszych chłopaków) dwa maluteńkie bukieciki i troszkę kwiatków na suszenie.
Przepraszam za brudne paluchy na zdjęciach i szczątkowy "manikiur"- jakoś tak nie pomyślałam , a poza tym byłam w ferworze walki i nie to było najważniejsze:-)).
całuski serdeczne
ystin
♥
PS. mój patent na wieszanie bez gwoździ w drzwiach ( pewnie znany):
używam takiej masy montażowej, trochę jak plastelina, trochę jak guma do żucia- nawet nie wiem jak to się fachowo nazywa, bo pudełko mi zaginęło, ale w sklepach z art. plastycznymi na pewno będą wiedzieć.
świetnie klei , nie brudzi i utrzymuje nawet średnio ciężkie przedmioty.
Schodzi bez problemu;
no to pa!
cudne sa!!!szkoda ze mi sie dostala tylko garstka lawendy na skromny bukiecik....
OdpowiedzUsuńmoze Ci sie trafi kiedys wiecej....
UsuńŁaaaaaaaaa ile Ty jej masz!!! Wianki są cudowne! Dziękuję za tutorial ... tylko ja na pewno jeszcze przez jakiś czas nie będę miała z czego ich robić. Ale bardzo też dziękuję za rady odnośnie przycinania i pielęgnowania :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńŚwietne wianki :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPrzecudne są!!!!!!!!!!!Dzięki za tutek, choć lawendy na razie nie mam.....Ale pewnie kursik przyda się do innego wianka! Buziaki:)
OdpowiedzUsuńja też tak pomyślałam, sasiad za miedzą ma zborze.... moze by tak z kłosików????
UsuńChętnie bym taki uplotła tylko skąd wziąć lawendę? Bo nie z balkonu :). A to białe cudo to masa mocująca (oryginalnie się to nazywało blu tack i było niebieskie), używam pewnie już z 8-9 lat, najpierw w pracy, potem w domu ;)
OdpowiedzUsuńja też p[oznałam to w pracy.... potem trochę zapomniałam... pamieć odżyła gdy potrzebowałm umocowac balony na urodziny synusia♥ To genialny wynalazek, prawda?
UsuńI to sie tak nazywa- po prostu masa mocująca?
Tak, masa mocująca, a na studiach mówiliśmy na to blu tack, bo zajęcia i wykłady mieliśmy po angielsku. U mnie np. wszystkie tabliczki w łazience na tym są zamocowane, z resztą nie tylko w łazience :)
UsuńHmmm, czemu nie jestem wychowawczynią Twoich chłopców? Prześlicznie wianki, zapach pewnie cudny.Pozdrawiam. :-))
OdpowiedzUsuńno właśnie: czemu????
UsuńJejku napadłaś na jakieś lawendowe pole!!! Boskie:D
OdpowiedzUsuńMam wszytkiego może z 15 krzaczków... taki zagonik bardziej:-)))
UsuńO rany ja chcę tyyyyyle lawendy!!!
OdpowiedzUsuńU mnie jeden tyci krzaczek, dopiero tegoroczny....
buuuuuuu....
to dbaj o niego, dbaj!!
Usuńpiękne wianki ale ile roboty!!!!
OdpowiedzUsuńchyba w tym roku jeszcze się nie załapie na plecenie wianków :D
no powiem Ci, że się narobiłam.... chyba wiecej lawendy już mi nie potrzeba!!!
UsuńSuper ! bardzo estetycznie wyszly :)
OdpowiedzUsuńPiękne :) Ja mam sporooooo lawendy do ścięcia ... i powiem Ci kochana, że skorzystam z Twojego sposobu i uplotę sobie choć jeden :) A reszt pójdzie do saszetek zapachowych, ciastek itp.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wianki prezentują się pięknie, podejrzewam, że jeszcze piękniej pachną.
OdpowiedzUsuńT.
:-)))
UsuńPięknie wyglądają wianuszki :) Moje zbiory lawendy choć większe niż zeszłoroczne to chyba jednak ciągle za małe na wianuszkowanie :)
OdpowiedzUsuńprzytnij ja dobrze, zeby się rokrzewiła, bedzie wiecej kwiatów na drugi rpok ( zostawiamy po dwa zielone odrosty na pędzie)
Usuńzapachniało oj zapachniało:) cudne wianki... u mnie lawendy na działce mniej więc zostanie powieszenie jej w bukietach:)
OdpowiedzUsuńEj-cudne wianuszki-cudne.A np "gwóżdz" typu klej na gorąco zwany glutownicą?!(bezbarwny-łatwo sie usuwa ;)-Polecam Ci.Uściski cieplutkie
OdpowiedzUsuńpewnie!... tylko trzeba ją najpierw mieć, potem rozgrzać.... a tą plastelinke tylko ugniatamy i już! no... mieć tez ja trzeba :-))
UsuńBuuuu moja lawenda maluia, tyci tyci. Ale kiedys i ja zaszaleje. Co do paluchów- buaahahahhahahhahahah mam takie same. Dorze ze dorabiam myjąc gary- to czasami mam domyte ;-)
OdpowiedzUsuńPS- daj prosze jakiś sposób na slimaki- bo szlak mnie trafi
piwo we wkopanym ( po szyjkę) dużym słoiku- wlezie i sie utopi- ale najlepsze po prostu granulki- tylko przy dzieciach i zwierzakach, zawsze jest wątpliwość- choć ja Ci powiem, ze hołduje zasadzie- dzieci mają wiedzieć, ze pewnych rzeczy nie wolno i juz! tak wiec u mnie w ogrodzie sa i trujace rośliny, i na ślimaki sypię granulki....
UsuńBardzo mi się podobają lawendowe wianki,a twoje są cudne!
OdpowiedzUsuńPiękny opis i zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWianki są cudowne już pisałam wcześniej!
Muszę powiedzieć Ci, że myślałam o tych Twoich wianuszkach jak mijałam moje ukochane pole lawendy, o którym pisałam ostatnio u siebie!
No i już myślę, żeby dorobić się lawendy na działce...
warto warto! tylko pamiętaj: w piasku sadzić!!!
UsuńW piasku? Serio, serio? No bo jeśli tak, to "jestem w domu". U mnie większość to piach, to mam szanse na mój ukochany i wymarzony zagon lawendy?
UsuńA wianki cudo. Ja z lawendy w domu rodzinnym tylko malutki bukiecik zerwałam, bo mi tak żal tych pszczółek buszujących tam było...
Matko Panie to strasznie pracochłonna zabawa, ale za to jaki piękny efekt- hmm aż u mnie pachnie!
OdpowiedzUsuń:-))
UsuńA z ilu krzaczków lawendy zerwałaś?
OdpowiedzUsuńJa ja już moją w tym roku rozmnożę oj rozmnożę, ale pewno za 2 -3 lata dopiero będzie można coś zebrać......
mam jakies 15 krzaczków.... nie liczyłam dawno...ale juz mi wystarczy- sie nobrywałam tych listeczków....
Usuńale śliczne te wianuszki, napracowałaś się! Muszę i ja sobie taki zrobić... :) czuję się zmobilizowana :D:D:D:D
OdpowiedzUsuńTwój wianek Floro- Mistrzynio Wianków- na pewno bedzie cudny!!
UsuńPięknie to zrobiłaś!!
OdpowiedzUsuńWianki śliczne ale zaintrygował mnie sposób montażu. Czegoś takiego potrzebowałam. Mam nadzieję, że uda mi się kupić. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki! i cieszę sie, ze jestem pożyteczna ( prawie jak lokomotywa:-))
Usuńah te małe chińsie rączki wszytko potrafią :)
OdpowiedzUsuńczekam na was z utęsknieniem :)
właśnie:-))
Usuńheh ja z mojej lawendy to mogę sobie co najwyżej mietłe zrobić :/
OdpowiedzUsuńKochana, lawendowa miotła- to dopiero exclusive!!!
UsuńSliczne te wianki ! Ludzie to maja zdolnosci !
OdpowiedzUsuńPiękne wianki z pachnącej lawendy,Slicznie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam lawendę, w życiu takiej się nie dorobię;) Poproszę o przepis na takie ilości tych cudnie pachnących kwiatów.
OdpowiedzUsuńWianki piękne:)