Występowały w komplecie z kredensem ( który też oczywiście posiadam i kiedyś go przerobię...).
Jest na nich zapisana historia mojego dzieciństwa... potem trafiły do piwnicy ( razem z kredensem, bo to w końcu rodzina) a ich miejsce zajęły w blokowej kuchni bardziej praktyczne ( i mniejsze!!!) szafki.
A taborety znalazły się u mnie. Brakowało mi takich do stolika z toczonymi nogami ( czeka na pomalowanie, bo jest całkiem współczesny i musi zostać lekko "podrobiony" wiec jeszcze chwila...), który został zakupiony do naszego pomieszczenia gospodarczego, pełniącego obecnie rolę kuchni. Jest szansa, że jak zrobię ten stolik, to i tę tymczasową kuchnie pokażę.....
Taborety były w kolorze zżółkniętej bieli, bardzo zniszczone. Usunięcie całej farby stanowiło problem, zwłaszcza na blatach, bo tu było sporo dziur i rys, w których farba mocno się trzymała :
Oczywiście można było się uprzeć i jeszcze bardziej wszystko zeszlifować ale postanowiłam przemalować tylko nogi, a blaty przyciemnić bejcą rustykalną i zostawić z taką zapisaną historią. Oto efekt:
Tu porównanie przed i po:
I jeszcze kilka ujęć obu, już po obróbce:
Bardzo lubię takie połączenie starego i nowego..
Lubię stare deski, które są polakierowane...
Tak jakoś mam, że te kontarsty strasznie mi się podobają.
no i te taborety też takie są: bielutkie nogi + stare, poharatane, ale polakierowane blaty...
Stolik też ma otrzymać taki look, a w jego przypadku praca nad blatem będzie polegała na niszczeniu, patynowaniu, postarzaniu...i nie wiem, czy uda mi się uzyskać taki piękny, jak na taboretach, efekt...
Mam nadzieję, że Wam też się choć trochę podobają....
Pozdrawiam serdecznie
ystin
Zanim doczytałam do momentu, że zostawiłaś blaty pomyślałam, że właśnie powinny zostać takie popękane i porysowane.Tak jest dobrze, widać fajne stare deski, które też bardzo lubię. Najbardziej takie, które ze starości zbrązowiały i nabrały aksamitnej faktury,stare stodoły takie mają deski.
OdpowiedzUsuńJustynko, Piękny efekt! Cudnie wyglądają te stare siedziska przy białych nogach! Gratuluję i ciekawa jestem stołu, a jeszcze bardziej kredensu! Choć to wielka i czasochłonna praca....Ja robię niewielkie mebelki, a i tak proszę M. o szlifowanie, i całe szczęście, że to robi!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Super wyły! Też lubię takie połączenia :) Sama się zasadzam na przeróbkę kilku starych krzeseł ale oczywiście brakuje mi czasu... :(
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś pisałam, że z Ciebie pomysłowy Dobromir:D:D Fantastycznie Ci wyszła ta przeróbka, taborety prezentują się znakomicie!!!
OdpowiedzUsuńTaborety są świetne! W ogóle to podziwiam Cię za te wszystkie przeróbki i to jak pięknie potrafisz urządzić swój dom za niewielkie pieniądze. Co do postarzania stolika, to kiedyś widziałam w TV jak opalali drewno, a potem walili w nie metalowym łańcuchem. Po wyszlifowaniu i malowaniu powstał efekt bardzo podobny to Twoich wysłużonych taboretów:)
OdpowiedzUsuńcudownie wyszly- jak zawsze jestem pod wrazeniem :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie Ci wyszły te taborety. I dobrze, że nie malnęłaś ich całych na biało. Podobają mi się. :)
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńTaborety prześlicznie wykonane.
Fajne połączenie bieli i brązu.
Prezentują się znakomicie.
Pozdrawiam:)
Bardzo się cieszę, że nic Cię nie podkusiło żeby te blaty naprawiać. Wyglądają tak jak trzeba, mają swoją duszę tak jak cały Twój domek.
OdpowiedzUsuńGratulacje.
genialnie wyglądają. choć przyznam że bielutki nogi bardziej podobają mi się niż góra. sama ostatnio dużo malowałam bejcą i wiem jak trudno się nią działa. no i szacun za wyczyszczenie starego lakieru!!
OdpowiedzUsuńTeraz taboreciki wyglądają super.
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam w telewizji program o produkcji desek podłogowych specjalnie postarzonych.Okazuje się, że nie zrobi tego maszyna. Każda deska jest rysowana, dziurawiona i postarzana ręcznie. A ty masz już gotowy efekt! Moim zdaniem super, że ich nie wygładziłaś na maksa. Świetna robota!
OdpowiedzUsuńPiękne! Jestem już rzut beretem u końca prawie... Ledwo, ledwo, bo w połowie w pudełkach, ale już widzę jakiś sukces :)
OdpowiedzUsuńSama mam siebie dość za ten brak czasu dla siebie, na swoje pomysły tylko wciąż ta praca, praca ;)
Świetnie wyszło!
OdpowiedzUsuńJa też mam taboret do pokazania, ale on niestety nie jest tak uroczo zestarzały :)
Kocham taborety..
OdpowiedzUsuńKojarzą mi się z Mamą.
Brała taki jak obierała ziemniaki do obiadu :)
Twoje są świetne :)
Justysia są piękne! Ja też bardzo lubię łaczenie nowego ze starym. Niby stare, ale odnowione - a do końca nie nowe, bo widać ząb czasu i historię.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że chcesz stół postarzyć :)... Przywieź go kochana do mnie. Alutek zrobi całą robotę za Ciebie. Moje biurko ostatnio załatwił w 15 minut.Pomimo niedawnego odnowienia jego blat wygląda jak po setkach lat:))I teraz mam dylemat, czy zdzierać wszystko i zostawić surowe drewno, czy znowu malować :))
Buziaki!
kochana jestes takim meblowym czarodziejem :D a raczej czarodziejką ;( taborety super! jak zresztą wszystko czemu dajesz nowe wcielenie :)
OdpowiedzUsuńsuper przemianka :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne są - ja bardzo lubię takie połączenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny efekt, takie wymuskane białe nogi ładnie wyglądają z wiekowym siedziskiem!
OdpowiedzUsuń