W poście o Nutce ( wszystko z nią ok. wet powiedział , że to się czasem zdarza- może być jakaś wada genetyczna i może nigdy nie mieć młodych...) pisałam, że jeszcze wspomnę o Małym Księciu.
Zaraz wspomnę, ale najpierw coś słodkiego:
Najprostszy obiado-deser, czyli naleśniki z truskawkami bitą śmietaną:
Truskawki pocięte i posypane cukrem, czekały na usmażenie naleśników, lekko puściły soczek i były po prostu bosssskie!
albo wersja truskawkowa tiramisu:
Mój przepis podstawowy TU, dodajemy tylko pocięte truskawki ( można zrobić truskawki jak do naleśników, ale wersja sote tez jest przepyszna!!)
Tak to sobie dogadzaliśmy w ten weekend♥
no a teraz wspominam w końcu o książce:
Nie wiem , jak jednym słowem określić tę książkę, ale ciśnie mi się: zaje-fajna!!
Gościu (autor czyli Piotr Czerwiński) naprawdę nieźle oddał realia emigracji zarobkowej do Irlandii (choć może troszkę podkolorował- tu zwracam się do mających doświadczenie w tej kwestii- czy jest tak jak on pisze? czy to troszkę wyolbrzymione wszystko???).
Język , jakim jest napisana ta opowieść, to po prostu majstersztyk- jeszcze kilka dni po przeczytaniu myślałam w tym polsko- angielskim slangu...Ale oczywiście nie sam język- trzeba mieć jeszcze coś do przekazania, i autor miał... wiele celnych obserwacji życia, trafione puenty, prawie filozoficzne podsumowania....
"..Ogólnie rzecz biorąc, Irole i Angole mieli długotrwały związek sadomaso, który najwyraźniej nie był szczęśliwy .Kinda trochę przypominało to romanse Bulandy z jej egzotycznymi sąsiadami, którzy przez ostatni tysiąc lat desperacko pragnęli wydymać Bulandę i zrobić z niej mydło albo wysłać na holiday on Cyberia. Aleśmy się nie dali. Kto żyw, uciekał z Bulandy za granicę. Mnóstwo ludzi wylądowało w Anglii albo w USA, gdzie główną intencją wielu miejscowych było ich wydymać, for a change.
Irole mieli dokładnie takie same przygody, myślę więc, że obie nacje powinny się naprawdę cieszyć, że w końcu odnalazły siebie nawzajem we świecie. Tak naprawdę różnią się tylko językami. Angole byli w Irolach so in love, ze zostawili im na pamiątkę język angielski. Angole zawsze zostawiają go narodom , w których są in love, a poza tym nie potrafią wymówić ani słowa w jakimkolwiek obcym języku, więc z konieczności trzeba się z nimi porozumiewać po angielsku, jeśli chce się nawiązać jakiś kontakt. To dlatego tylu ludzi na świecie posługuje się tym ciekawym narzeczem. Irole zapewne są jednym z niewielu narodów, które zaniechały własnego języka, by mówić po angielsku. Miłość Angoli była straszna.
Egzotyczni sąsiedzi Bulandy próbowali tej samej sztuczki, aleśmy się nie dali, jak już wspomniałem. To dlatego wszyscy mówimy po polsku i nikt nas nie rozumie."
to taka próbka....
A gdzie tu Mały Książę???
Cóż, kto chce wiedzieć jakie jest nawiązanie, musi przeczytać książkę! WARTO!!!
Muszę poszukać innych pozycji tego autora, bo przyznam, że mnie zafascynował...
Książkę sobie odświeżyłam w ramach porządków na półkach- przy wycieraniu kurzy książki z drugiego rzędy przestawiłam na przód i wiele zapomnianych pozycji ujrzało światło dzienne...
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnie
ystin
♥
Brzmi naprawdę zaje-fajnie ;) Zapisałam sobie, książka ma zadatki na urlopową lekturę! Fajnie że wstawiłaś urywek, taki przedsmak, uśmiałam się!
OdpowiedzUsuńPS. Nieźle sobie dogadzaliście ;)
książka jest naprawdę nietuzinkowa:-))) a dogadzanie polecam....
UsuńZachęciłaś mnie do tej książki :):):) A smaczki truskawkowe pycha ...
OdpowiedzUsuńno to się cieszę!
UsuńTyyyyy kusicielko jedna!! Człek na diecie a tu takie naleśnikowe pyszności musi oglądać ;)))
OdpowiedzUsuńKusisz nie tylko naleśnikami... pobudziłaś mój apetyt na ww książkę
smacznego!
Usuń...jestem glodna... przez Ciebie!!! wyglada wspaniale!!!
OdpowiedzUsuńJeśli tak piszesz o tej lekturze, to na pewno po nią sięgnę. Przekonamy się ile prawdy w tym co autor opisuje. Po tak słodkim weekendzie żal wracać do codzienności. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńP.S. Pogoda wraca
oj wróciła już! było piekne słoneczko....
UsuńI lektura i kulinaria działają na wyobraźnię, nic tylko się oblizać! Pozdrawiam z uśmiechem!
OdpowiedzUsuńObłędnie wygląda to jedzenie!!! :-P
OdpowiedzUsuńi tak tez smakuje...
Usuńaż ślinka cieknie ....:P
OdpowiedzUsuńO jakie smakowite naleśniczki!uwielbiam))))lecę z moją kawusią do Ciebie na te Twoje pyszności!
OdpowiedzUsuńhihi,,dobry ten urywek ksiązki!!
ale byłaby uczta!!!
UsuńZachęcająco zabrzmiało. Poproszę jednego naleśniczka...jednego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
nie da rady! dwa to absolutne minimum:-)))
UsuńA je ze złości zeżarłam dwa pączki i danie na wynos "ryba w sosie słodko-kwasnym" i jeszcze coś zjem, takie naleśniki szczególnie,a co!!! Złość mi nie mija, a ta złośc to min dlatego, że nawet na ksiażki nie mam już czasu:((((((
OdpowiedzUsuńkochana ja tez czytam tylko przy jedzeniu i w.... no wiadomo gdzie (też poniekad jest to związane z jedzeniem...) w kuchni mam jedną ksiażkę, wiadomo gdzie- drugą i jakos daję radę :-))
UsuńAle naleśniki! O matko, to mój jutrzejszy obiad:) Młody będzie przeszczęśliwy. Buziaki
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńA ponieważ żadne Twoje polecenie mnie nie zawiodło - to co robię? Juz szukam :) :) :)
OdpowiedzUsuńno teraz to połechtałas....
UsuńJa tu się odgrzybiam a Ty mi tu takie kuszenie !!!!!
OdpowiedzUsuńojtam, ojtam!
UsuńOh,jakie pyszności!!!Mój weekend też był ciastkowo truskawkowy. A co do książek-ja zawsze na wakacje nadrabiam zaległości w czytaniu i też często sięgam dla odświeżenia po te,które już przeczytałam-nawet kilka razy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
też lubie takie odświeżanie:-))
UsuńDobrze, że jestem po kolacji bo smaka mi narobiłaś :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńu mnie na kolacji dzis był ryz z truskawkami...a na sniedanko koktajl,,,,z truskawkami:)))))...do kawusi biszkopcik...z.....
OdpowiedzUsuńniech zgadnę....hmmmm.... z truskawkami???????
UsuńKsiążka wydaje się być super. Od razu bym popędziła ją nabyć, gdyby na wakacje nie czekała już małą sterta - najpierw muszę ogarnąć, co mam. Naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną mieliśmy w poprzedni weekend. Mniam!
OdpowiedzUsuńmniam , mniam!!
Usuńja też wpadłam w okres truskawkowy, bo tak krótko trwa, że koniecznie trzeba z tego szybko korzystać:)
OdpowiedzUsuńświęte słowa!
OdpowiedzUsuńnalesniki z truskawkami mniam
OdpowiedzUsuńWitam i pozdrawiam Ciebie serdecznie.Naleśniczki-PYCHOTKA.W wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do Dobrych Czasów.Pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuńWitaj!!
OdpowiedzUsuńU mnie dzis röwniez truskawkowo:)))
Bez smietany,ale röwniez pachnie w calym domu :))
Ksiazki... az wstyd sie przyznac,ale..nie mam czasu,a teraz latem to juz w ogöle nie jest to mozliwe...Moze zima sie skusze !
Pozdrawiam serdecznie !!
Ps. Macie tez taaaaaki upal???
mamy, mamy!!! ale dobrze, niech pogrzeje troszke, po taj zimie i deszczach to i upał na razie nie straszy:-))
UsuńO rety, ale smakowitości :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za odwiedziny i wszystkie miłe słowa :)
Truskawki, bita śmietana, uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńGłodna jestem, więc po tym co zobaczyłam pędzę do kuchni!
OdpowiedzUsuńA k książce muszę doczytać, ale to jak się najem :D
Najadłam się i stwierdzam, że chętnie książkę przeczytam :)
UsuńOstatnio czytałam bardzo trudną i ciężką książkę, jeśli można to tak nazwać. Myślę, że wspomnę o niej na blogu.
Truskawki mogę jeść pod każdą postacią, a najbardziej wtedy, kiedy ktoś mi przygotuje :)
o! to czekam na recenzje, lubię jak ktoś zanęca... albo wrecz przeciwnie- byle szczerze!
UsuńTruskawki w wersji "przygotowanej" sa ulubionym daniem w naszej rodzinie... niestety przygotowanie spada na mnie....
Justyś♥uffffffffffffffff, jaki uuuuuuuuuupał :-(((((( książkę wpisuje na listę, mam nadzieję,że będzie w bibliotece a truskawki zawsze i w każdej postaci, ostatnio w formie zmiksowanej z odrobiną cukru i śmietanki. W weekend planuję "wersję truskawkową tiramisu" wg Twojego przepisu a niech tam, raz się żyje :-)))) pozwolisz, prawda?
OdpowiedzUsuńbuziaki
d.
Dorciu, co za pytanie! po to on jest, zeby korzystać- mam nadzieję, że się uda
Usuńcałuski